Tango Prohibicja. Teatr Dramatyczny im. A. Węgierki w Białymstoku.
Tango Prohibicja ma już za sobą drugie urodziny, premierowy spektakl miał miejsce w styczniu 2014.
Dwudziestolecie międzywojenne to temat szalenie modny i kojarzony z hucznymi, zakrapianymi imprezami, przepychem i blichtrem. No i tu zderzamy się z białostocką oszczędnością sceniczną. Po pierwsze i najważniejsze tło i scenografia są na prawdę słabiutkie, coś się tam niby dzieje, jakiś bar w głębi sceny, ktoś się kręci ale efekt jest marny.
Dobór piosenek do spektaklu też nieco dyskusyjny, osobiście zabrakło mi chociaż jednego utworu Stanisława Staszewskiego lub motywu trąbki z Vabanku Juliusza Machulskiego. Dużą zaletą jest muzyka na żywo z perkusją oraz charakterystyczne dla epoki, lampki ustawione wzdłuż sceny. Niestety nie ma imponujących, oświetlonych schodów (te które są wyglądają jakby wiodły na strych), piór na głowach tancerek i tłumu. Sceniczny lokal jest pusty a usilne próby wygenerowania wrażenia, że publiczność bawi się w tej knajpie z aktorami … średnio udana. Może by się to udało gdyby, tak jak onegdaj na Latającym Cyrku Monty Pytona, zamiast widowni siedzącej w szeregach, widownia siedziała przy luźno ustawionych stolikach…
Za kilka dni obejrzę Bigbit Milicja i mam nadzieję, że osadzenie akcji w epoce będzie bardziej dopracowane i …trafione.
Jeżeli interesujecie się okresem międzywojennym to warto się na Tango wybrać – jeżeli ten temat Was nie dotyczy wybierzcie inny spektakl, ot choćby „Pięć kilo cukru„, którego recenzję także znajdziecie na moim blogu.
Fajny wpis