Gwara podlaska jest od lat spychana na margines i krytykowana, nierzadko … wyśmiewana. Całe pokolenie przestało jej używać, zwłaszcza gdy na fali emigracji przełomu lat 60/70-ch XX wieku zamieszkało w mieście. Skutkiem ubocznym masowego awansu społecznego chłopów, gwara podlaskiej wsi stała się symbolem zacofania i obiektem drwin. W czasie gdy Kaszubi, Ślązacy czy Górale Podhalańscy tworzyli słowniki, pielęgnowali swój język i dumnie go używali…gwara podlaska znikała niemal z dnia na dzień. Była używana prawie wyłącznie przez ludzi starszych i tych którzy pozostali na wsi, jeżeli w mieście to na pewno za zamkniętymi drzwiami domostw.

W ostatnim czasie wśród mieszkańców Podlasia (choć nie tylko), obserwujemy gwałtowny wzrost zainteresowania własnymi korzeniami. Zaczynamy doceniać wysiłek poprzednich pokoleń oraz ich niepowtarzalny folklor. Podlaska gwara stała się obiektem badań, doczekała się strony internetowej oraz prężnie działającego profilu na Facebooku. My także wpisujemy się w ten genealogiczny trend i z dumą przedstawiamy kolejnego partnera bloga. Jest nim Mateusz Styrczula – człowiek, który urodził się w Warszawie, ba! z zamiłowania jest varsavianistą – jednak przedmiotem swoich badań uczynił naszą, podlaską gwarę. Mało tego … biegle nią włada! Mateusz został uznany przez lokalsów za osobę bezstronną a tym samym stał się prawdziwym autorytetem w dziedzinie „swojej mowy”. Chcielibyśmy serdecznie podziękować panu Mateuszowi za poniższy artykuł. Powstał on specjalnie na potrzeby czytelników bloga Białystok subiektywnie. W sposób niezwykle przejrzysty dowodzi skąd się wzięła i jak ewoluowała podlaska gwara. Każdy kto przeczyta ten tekst zrozumie jak krzywdzące i nieuzasadnione było porzucenie i poniżanie tego języka. Pielęgnujmy „swoją” i nie wstydźmy się jej!

O gwarach wschodniosłowiańskich na Podlasiu
Żyjemy w czasach które przynoszą nieuchronne odchodzenie małych, lokalnych wspólnot i ich spuścizny. Wymóg nowoczesności to mobilność, to szybka komunikacja z całym światem, to adaptowanie się do realiów globalnej wioski i oczywiście niezbędna znajomość angielskiego. W takim świecie nie ma miejsca na zakorzenienie i przetrwanie wszystkich jego wytworów z wielowiekową historią. Tak też na naszych oczach umierają „nieprzydatne” języki. Nie tylko w dalekiej Amazonii, czy Afryce, ale tuż obok nas. Od małego słyszymy w szkołach by mówić poprawnie, zgodnie z jednym przyjętym wariantem. Ta fakt – trzeba umieć mówić ładnie, używając bogatego i zgodnego z zasadami polszczyzny słownictwa, ale czy przy okazji nie zrobiono w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat językowej czystki?

Bogactwo gwar jakimi posługiwali się ludzie od Helu po Tatry zepchnięto już niemal wyłącznie w świat cepelii, muzeów i wąskiego grona badaczy. Kiedyś Rzeczpospolita rozmawiała jednak przeróżnymi językami, a są miejsca gdzie na przekór wszystkiemu rozmawia nimi i dziś. Obecne pogranicze polsko-białoruskie to fascynujący zakątek. Zachwyty nad przyrodą, gościnnością mieszkańców, czy smacznym jedzeniem przechodzą niejednokrotnie w zdziwienie gdy przybysz z zewnątrz zetknie się z językiem tych stron. Cóż to takiego? Po jakiemu to? To chyba nie polski? Zakłopotani mieszkańcy przywykli już odpowiadać w takich momentach: „to po naszemu”, „po prostu” albo „po swojemu”. Nazwa ta mówi tyle co nic, więc warto rzeczy przyjrzeć się nieco bliżej.
Gwara podlaska – zasięg i nazwy

Przede wszystkim należy zaznaczyć, iż obszar gwar wschodniosłowiańskich, które różnie nazywają sami ich użytkownicy ciągnie się wzdłuż polsko-białoruskiej granicy od wsi leżących na południu powiatu augustowskiego w woj. podlaskim, aż po wsie leżące w powiecie hrubieszowskim czy bialskopodlaskim w woj. lubelskim. Na północy gwary te nazywa się raczej „językiem prostym”, w okolicy Hajnówki, czy Bielska Podlaskiego „naszym”, „swoim”, zaś na płn. woj. lubelskiego „chachłackim”. Oznacza to też, że najdalszych użytkowników języka prostego z północnych krańców jego występowania dzieli od tych z południa ok. 200 km. Stąd też trzeba podkreślić, że nie istnieje jeden język prosty/swój. Istnieją zespoły gwar różniące się od siebie na tyle, iż mieszkańcy wsi oddalonych o paręnaście kilometrów są w stanie ustalić po wypowiedzeniu jednego zdania czy przybysz pochodzi z ich wsi, czy też innej. Przez wieki rodziło to też ciekawe sytuacje. Zdarzało się, że córka czy syn odzywając się do ojca potrafili na moment przejść na dużo twardszą gwarę z południa z jakiego pochodził on, by po chwili zwracając się do matki dostosować się do zdecydowanie miękkiej, rodzinnej gwary jej rodzinnych stron.

Gwara podlaska – skąd się właściwie wzięła?
Skąd wziął się zatem język prosty i dlaczego nawet niewprawne ucho od razu zauważy oczywistą różnicę z językiem polskim? Język ten przyszedł na dzisiejsze pogranicze polsko-białoruskie wraz z dawnymi falami osadniczymi na tych ziemiach. Dzisiejsza północna Lubelszczyzna i Podlasie w średniowieczu były poddane osiedlaniu się chłopstwa z dwóch kierunków. Z zachodu zasiedlali je polskojęzyczni mieszkańcy Mazur i Mazowsza, zaś ze wschodu było to osadnictwo ruskie (rusińskie) z Wołynia i Grodzieńszczyzny. Polacy byli prowadzeni do pracy na roli czy do wycinki drzew przez swoich panów, zaś Rusini przez ruskich książąt i bojarów. Zdarzało się, że pewne miejscowości w wojennych pożogach, czy rozlicznych kataklizmach wyludniały się, czy były zasiedlane parę razy dzięki czemu przechodziły z rąk do rąk. Od XVI wieku możemy jednak mówić o ustaleniu się pewnych jasnych granic, które istnieją w niemal niezmienionym kształcie po dziś dzień bez względu na przynależność państwową.

Gwara podlaska i jej różne warianty
Jeżeli poprowadzimy od Białegostoku linię prowadzącą przez Suraż, Boćki, aż do Drohiczyna to zobaczymy zachodnią granicę zwartego osadnictwa ruskiego od wieku XVI po dziś dzień, a co za tym idzie również gwar. Zróżnicowanie gwar wschodniosłowiańskich wynika dokładnie z takich samych przyczyn jak zróżnicowanie gwar góralskich czy śląskich. Przejścia między różnymi ich wariantami nigdy nie odbywają się jak za pociągnięciem noża. Zawsze między jedną a drugą grupą wsi musi leżeć strefa przejściowa, która stanowi wprowadzenie do czekającej nas zmiany. To ludzie sami, nieświadomie kształtowali swój codzienny język na skutek stykania się ze swoimi sąsiadami. Na temat wariantów prostej mowy i związanymi z tym różnic powstawały nawet powiedzenia miejscowych. Poniższe, pochodzące z okolic Michałowa mówi o tym jak różnią się słowa „on”, „ona” za i przed rzeką Narew: Nie pajdu za reczku zamuż – tam druhaja starana, bo u nas haworać „jon” , „jana”, a u ich haworat „wuon”, „wona” (Nie pójdę za rzeczkę za maż – tam inny świat, bo u nas mówią „jon”, „jana” a u nich mówią „wuon”, „wona”).

Język prosty istniał setki lat przed pojawianiem się słupków granicznych
To jednak nie odległość jakiejś wsi od drugiej wpływała na samo jądro gwary lecz to skąd przybyli na Podlasie pierwsi jej użytkownicy. Tam gdzie wraz z ludźmi dotarła mowa miękka przyniesiona z terenów dzisiejszej środkowej i północnej Białorusi tam dana gwara kształtowała się mniej lub bardziej na jej pniu i jej unikalnym słownictwie. Tam zaś gdzie dotarło osadnictwo z białoruskiego i ukraińskiego Polesia oraz Wołynia wraz ze słownictwem odrębnym tam żyje ono po dziś.

Granica między osadnictwem północnym i południowym (nazwijmy je tu umownie „białoruskim” i „ukraińskim”) przebiega dziś w Puszczy Białowieskiej oraz parę kilometrów na północ od rzeki Narew. Stąd np. wsie pod Gródkiem nazywały ziemniaki „bulba”, a wsie takie jak Soce, Trześcianka, czy Puchły „kartopli”. Dzisiejszy zachód województwa podlaskiego i lubelskiego nie używa gwar wschodniosłowiańskich ponieważ został zasiedlony wyłącznie przez Polaków (Mazurów), podczas gdy krańce wschodnie zamieszkali potomkowie Rusinów, a przez Polaków zostały zasiedlone wyłącznie wyspowo (wsie osoczników leśnych, pańskie dwory i ich służba, administracja polska w międzywojniu). W niektórych wschodnich gminach polskie osadnictwo nie pojawiło się aż do wieku XX w ogóle. Myśląc o języku prostym musimy jednak zapomnieć o czymś takim jak dzisiejsza granica państwa. Język prosty istniał setki lat przed pojawianiem się słupków granicznych w Puszczy Białowieskiej czy kordonu na Bugu. Mimo tego, że dziś mieszkańców Grodna na Białorusi, czy Michałowa na Podlasiu rozdziela już 70 lat rozłąki to dalej starsi ludzie po obu jej stronach nazywają swój język „prostym” czy „tutejszym” bez względu na to do jakiej narodowości poczuwają się ich wnuki.

Czy gwara jest językiem Słowian?
Co wyróżnia gwary wschodniosłowiańskie od polszczyzny? Bardzo często przy rozmowie o charakterze tych gwar można usłyszeć epitety jakich używają jego przeciwnicy: kacapski, ruski, zepsuty polski, pseudo-rosyjski. To wszystko jednak nieprawda. Teza o związku języka prostego z rosyjskim jest zarówno bez podstaw historycznych jak i lingwistycznych gdyż język mieszkańców wschodniego Podlasia i płn.-wsch. Lubelszczyzny jest dużo starszy zarówno niż literacki rosyjski jak i polska, poniekąd uzasadniona historycznie niechęć do Rosji. Mowa prosta z językowego punktu widzenia to gwary które można przyporządkować albo do dzisiejszego języka białoruskiego, albo ukraińskiego (w wielu miejscach przyjmuje cechy przejściowe między nimi). Problem w tym, że pojawiły się nim ktokolwiek pomyślał o czymś takim jak narodowość i język narodowy w ogóle. Nie do obrony jest natomiast argument, że mowa tu o gwarach języka polskiego bo zarówno pod względem akcentacji, słownictwa i gramatyki czy też używanych dźwięków (dyftongi, głuche „h” itp.) przynależą one do grupy języków wschodniosłowiańskich.

Aby unaocznić te oczywiste różnice można posłużyć się przykładowym zdaniem, które wybrzmi we wszystkich, głównych odmianach języka prostego (swojego, chachłackiego).
Teraz już mało zostało tych naszych, którzy umieją mówić po prostu.
Cipier uże mała zastałoso hetych naszych, katory umiejuć hawaryci pa prostu
(powiat sokólski, woj. podlaskie)
Cieper uże mało zostałosia hetych naszych, kotory umiejut’ howoryci po prostu
(powiat białostocki, woj. podlaskie)
Teper uże mało zostałosia siêtych naszych, kotory umiêjut howoryti po swojomu
(pow. bielskopodlaski, woj. podlaskie)
Tepir wże mało zostałosia tych naszych, kotory wmijut howoryty po swojomu
(pow. bialskopodlaski, woj. lubelskie)
Dla porównania zapiszmy to samo zdanie po białorusku i po ukraińsku w transkrypcji alfabetem łacińskim:
Ciapier užo mała zastałasia hetych naszych, katory umiejuć havaryć pa prostamu (białoruski)
Teper wže mało zostałosia cich naszych, kotory wmijut howoryty po swojomu (ukraiński)
Czy zatem ludzi używających powyższych gwar należy od razu klasyfikować jako Białorusinów i Ukraińców wedle podobieństwa do języków literackich? Oni sami mają z tym problem, a robić to za kogoś to rzecz daremna. Daremna również dlatego, że nie zawsze język musi iść w parze z narodowością. Irlandczycy nie mówią po irlandzku od stulecia, a jednak są dumnym narodem. W ochotniczych batalionach walczących na wschodzie Ukrainy z siłami prorosyjskimi są tysiące rosyjskojęzycznych Ukraińców – tu również język nie stanowi o wyznawanych ideach, a co dopiero o narodowości.

Język bez przyszłości?
Ponieważ ludzi mówiących dziś po prostu jest względnie mało, a w skali Polski są niemal niezauważalni toteż już od dziesiątek lat gwary ulegają polonizacji. Jak nazywa się rower po prostu? Rower. A komputer? Komputer. Nie mogłyby się nazywać inaczej bo też język prosty służył do określania prostych czynności związanych z pracą na roli, hodowlą bydła, żeniaczką, czy w najgorszym razie z wojną. W żadnym razie nie był i nie jest to jednak język który posiada słownictwo nowoczesne. Wszystko to co nie pochodzi z bezpośredniej okolicy jego użytkowników jest określane słowem polskim. Dzieje się tak czasem nawet mimo tego, że w pamięci najstarszych osób istnieje jeszcze „swoje” słowo, ale ponieważ się go nie używa to albo zostaje zapomniane, albo młodzież woli użyć dobrze znanego słowa polskiego. W ten sposób prosta mowa ubożeje w zastraszającym tempie i ubożeć będzie bo wpływ polszczyzny jest przeogromny również dzięki wszechobecnym mediom. Z tego też powodu starsze pokolenie zwykło jeszcze niedawno nazywać sklep „ławka” (łauka), zaś młodsze na takie dictum już tylko parska śmiechem.
Mateusz Styrczula – Ur. 1985 w Warszawie, magister politologii UKSW w Warszawie; autor artykułów naukowych i publicystycznych o tematyce bałkańskiej i wschodniej; słowianofil i pasjonat lingwistyki języków słowiańskich; zna serbskochorwacki jak i gwary podlaskie; podróżnik po euroazjatyckich bezdrożach; z zamiłowania varsavianista i numizmatyk.
Zapraszamy do lektury bloga i profilu Mateusza Styrczuli na Facebooku.

Pani Anno ,z całym szacunkiem , ale napisała Pani całe epistoły na temat tej gwary i Te epistoły nijak nie zmieniły mojej niewiedzy , na temat opisywanej gwary, w konkretną wiedzę . A przecież wystarczył by przykładowy tekst lub nagranie w tej że gwarze i to dało by większą wiedzę niż wszelkie teoretyczne koncepcje, na zasadzie ” nie mówi mi imienia tylko pokaż mi człowieka . Bywałem na śląsku i bywałem w wsiach Suwalskich i potrafię to czy tamto wypowiedzieć w tych językach . Po dłuższym osłuchaniu zrozumiałem też istotę gwary góralskiej ( jej istotą jest jedyny w swoim rodzaju akcent na pierwszą sylabę) . Jakikolwiek filmik z wypowiedzą w tej gwarze ,da większą wiedze niż wszelkie opisy. Dla przykładu ” stoi na stacji lokomotywa” po śląsku . ( stoi na glojzach dupno maszyna)
https://www.youtube.com/watch?v=heQjZttTlOY
Panie Edwardzie z czystą przyjemnością, mam nadzieję, że się wyjaśni:
https://www.youtube.com/watch?v=Ho6y_q7f_7c&t=18s
https://www.youtube.com/watch?v=kcc-iCt_Wa8
https://www.youtube.com/watch?v=qX8Hl7Us0x4&t=104s
Pani Anno, z całym szacunkiem do autora filmików, ale proszę pamiętać, że tak naprawdę nie można tego uznać za zbyt dobre przykłady wypowiedzi po podlasku. To jest tylko imitacja w wykonaniu kogoś, kto się tą gwarą zainteresował. W żadnym wypadku nie powinno to uchodzić za jakiś punkt odniesienia dla pana Edwarda, który chciałby usłyszeć po raz pierwszy, jak to mniej więcej wygląda W RZECZYWISTOŚCI.
Już lepiej było wkleić na przykład materiał, w którym wypowiadają się i śpiewają panie pochodzące z tego regionu:
https://www.youtube.com/watch?v=_6IeC_VxTn8
Albo jeszcze lepiej tę stronę, gdzie na dole są do odsłuchania fragmenty utworu literackiego w wykonaniu tłumacza na gwarę podlaską:
http://svoja.org/literatura/minijatury
Ma pan rację, te przykłady są lepsze 🙂 Raczej chodziło mi o to żeby pan Edward cokolwiek usłyszał i niewiele myśląc wrzuciłam przykład nasuwający się jako ilustracja artykułu. Dziękuję!
🙂 Bardzo dobry artykuł, piękne zdjęcia. Dziękuję za przypomnienie słowa łauka 🙂 Babcia moja tak mówiła. Sklep to piwnica a łauka to sklep. Mączka to cukier a mąka to muka… W powiecie białostockim nie wszyscy kończą miękko sia, są tacy co mówią z końcówką sa np. wiarnułsa lub wiarnułsia. We wsi z której pochodziła moja babcia mówiło się i mówi na ziemniaki nie bulba tylko bulwa.
Ciekawe wszystko się zgadza oprócz tej bulwy 😉 Miło nam, że artykuł się spodobał.
dokladnie bulwa i kartofli a nie kartopli 😉
Jak to? Moja babunia mówiła kartopli i kto ma tu ostanie słowo 🙂 😉
U mojej cioci na wsi i u nas również była była w i kartofle
Moi dziadkowie byli z Czarnej Wsi Kościelnej pod Białymstokiem i właściwie mówili już po polsku z drobnymi różnicami typu czas przeszły „trzecioosobowy” o sobie i „męskoosobowy” o rzeczach, ale ziemniaki, to byli „kartochli” 😉 (albo kartoszka, ale to już chyba literacki rosyjski…)
Co wieś to inna nazwa od bulwy, po kartochli – swoją drogą tego nie znałam – u nas kartopli 🙂 Kartoszka to chyba dla żartów bo to faktycznie rosyjski.
Kartoszka funkcjonuje w wielu wsiach gminy michałowo oraz gródek np. w mostowlanach wiejkach narejkach jałówka i paru innych
„Czy zatem ludzi używających powyższych gwar należy od razu klasyfikować jako Białorusinów i Ukraińców wedle podobieństwa do języków literackich? Oni sami mają z tym problem, a robić to za kogoś to rzecz daremna.” Z tym się zgodzę, ale jakże nietrudno jest rozróżnić gwary białoruskie od ukraińskich. Umowną granicą jest rzeka Narew, choć na północ od tej rzeki jest 6 wsi, których mieszkańcy posługują się na co dzień gwarami ukraińskimi. To Ryboły, Trześcianka, Kaniuki, Wojszki, Puchły i Ciełuszki. A takie sformułowanie typu „rozmawiają po swojemu” może wprowadzić czytelnika w błąd, bo po swojemu rozmawiają mieszkańcy zarówno Orli jak i Brańska. A są to przecież dwa różne języki. Jestem przeciwnikiem tego typu nomenklatury. Tym bardziej używanie określenia „język chachłacki” jest określeniem pogardliwym.
Hmmm artykuł w pewien sposób upraszcza ale, że chachłacki jest pogardliwym określeniem to się nie zgodzę. No przynajmniej nie wszędzie.
Sformułowanie „język chachłacki” czy „chachłacka mowa” zwłaszcza dla lepiej oczytanych w języku rosyjskim bez wątpienia ma wydźwięk pejoratywny. To sformułowanie pochodzi od słowa „chachoł”, którym w Rosji pogardliwie określa się Ukraińców.
W Rosji może i tak ale jakoś nie czuję tej pogardy gdy mój ojciec mówi na ludzi spod Hajnówki, że oni to już prawdziwie po chachłacku gadają.
Z całym szacunkiem JAKA GWARA…????
To kolejna próba polonizacji Rusinów w RP.???
To nie są żadne gwary. Na tym terenie mieszkają Białorusini mówiący po białorusku, Ukraińcy – Rusini) – mówiący po rusku/ukraińsku, Oraz znaczna część tych nacji która się spolonizowała. Gwara to Język Polski w lokalnym wydaniu (z lokalnymi słowami, naleciałościami itp) Pojedź panienko do Grodna i usłyszysz Białorusinów mówiących „gwarą ” mieszkańców Białowieży, Narewki, Gródka, Krynek etc Pojedź do Żytomierza (albo znajdującego się w granicach Białorusi Brześcia w którego rejonie mieszkają Ukraińcy) i Usłyszysz gwarę z Bielska Podl. , Czeremchy, Białej Podlaskiej, Terespola, Radzynia Podl. Międzyrzeca podl … A jakbyś cofnęła się w czasie to też Sokołowa Podlaskiego, Siedlec itd. nie mówiąc o okolicach Chełma i Przemyśla (skąd Autochtoni zostali wywiezieni z racji przedłużającego się konfliktu …Czyżby ZASIĘG PODLASKIEJ GWARY BYŁ TAK DUŻY??? CZY TO JEST PO PROSTU GRANICA (przenikająca się ) styku narodowości z ich językami, kulturą, budownictwem …etc.
Kawalerze! Mniej pogardy i złości, zdaje się, że jest jeszcze demokracja i można mieć własne poglądy. Dlaczego nie przeczytałeś artykułu…?
Pani Aniu,
Artykuł jest ciekawy, ale niestety merytorycznie zupełnie błędny. Muszę niestety zgodzić się z użytkownikiem „Rusin”. Język który Pani opisuje to nie jest gwara języka polskiego, ale język białoruski i ukraiński. W pewnym sensie symptomatyczne zresztą, że do opisu używa Pani terminu „gwara podlaska”, podczas gdy opisywane tereny zupełnie na Podlasiu nie leżą, a granica którą raczyła Pani wymienić jako granica zachodniego zasięgu jest mniej więcej wschodnią granicą Podlasia.
Zupełnie błędnie wskazuje Pani, że granica państwowa nie ma wpływu na rozpowszechnianie się języków, podczas gdy właśnie ma. Tylko nie jest to granica o której Pani myśli. Na południe od Augustowa biegła bowiem od roku 1569 granica pomiędzy Litwą a Koroną. Litwą, na terenie której do roku 1699 urzędowym był język ruski (dzisiejszy białoruski). Dopiero po 1699 językiem urzędowym stał się polski. Ponownie granicę języka urzędowego wprowadzono w 1807 po ustaleniu granicy pomiędzy Rosją a Księstwem Warszawskim (mniej więcej na Narwi). Dlatego są tak widoczne różnice językowe – znacznie bardziej widoczne niż te, które wytworzyła obecna granica państwowa istniejąca raptem 70 lat.
Tak naprawdę trudno jakoś szczególnie rozrózniać osadnictwo chłopskie w zachodniej części dzisiejszego województwa (dawne województwo podlaskie) od wschodniej (woj. trockie). Chłopi byli objęci zakazem opuszczania wsi i nie mogli migrować tak jak szlachta. Po prostu chłopi obcujący na codzień ze szlachtą mazowiecką znacznie szybciej się spolonizowali. Oczywiście zasadnicza różnica dotyczy drobnej szlachty, bo jest to zjawisko unikalne w skali kraju. Myślę też, że błędem jest nazywanie szlachty litewskiej mówiącej po polsku osadnictwem polskim – oni po prostu przyjęli język polski, podobnie jak chłopi białoruscy i litewscy mieszkający na pograniczu osadniczym litewsko-białoruskim.
No i oczywiście „język chachłacki” to białoruskie określenie ukraińskiego, bo Ukrainiec to po białorusku, odrobinę pogardliwie „Chachoł”.
Na zakończenie – dobrze, że taki artykuł powstał – uważam, że Białorusini i Ukraińcy i ich kultura są olbrzymim skarbem i prawdziwym świadectwem I Rzeczpospolitej i powinniśmy wszyscy pomagać im chronić obyczaje.
Pozdrawiam
Krzysztof Kulesza
Ludzie, jak wy czytacie?? Artykuł może i jest zagmatwany, bo autor (a nie jest to wcale pani Ania, co tam też jest napisane) lawiruje w pocie czoła, żeby jak najmniej razy pojawiało się słowo „ukraiński” i „białoruski” – ale mimo wszystko jak ty wyczytałeś tam, że to jest niby o gwarach polskich?? Przecież jest wyraźnie napisane, że „z językowego punktu widzenia to gwary które można przyporządkować albo do dzisiejszego języka białoruskiego, albo ukraińskiego”, że chodzi o „obszar gwar wschodniosłowiańskich”, o „zróżnicowanie gwar wschodniosłowiańskich”. Polski jest językiem wschodniosłowiańskim? Są wstępy o Ślązakach i Góralach, ale jako przykłady gwar w Polsce znanych i lubianych w odróżnieniu do podupadłych i zapomnianych gwar na Podlasiu. Może uwzględniając problemy z czytaniem ze zrozumieniem niech prowadząca bloga zmieni już pierwsze zdanie na coś w stylu: Wschodniosłowiańska gwara podlaska – niebędąca gwarą języka polskiego jak śląska czy góralska – jest od lat spychana na margines i krytykowana, nierzadko … wyśmiewana.
Nie wiem w którym miejscu z Rusinem można się zgodzić, bo dla mnie osobiście to jest jakiś bełkot. Gwary są tylko w języku polskim, a to nie jest język polski, więc to nie są gwary, pojedź do Żytomierza, a usłyszysz gwarę z Czeremchy – toż te brednie wołają o pomstę do nieba.
Krystek, możemy oczywiście tekst rozumieć różnie, ale w mojej opinii artykuł jasno wskazuje, że tak zwana tutaj gwara podlaska, jest gwarą języka polskiego. W oczywisty sposób nie jest (i jak rozumiem jesteśmy co do tego zgodni), więc w artykule wypadałoby przeprowadzić analizę jak gwara podlaska różni się od języka białoruskiego, czy odpowiednio ukraińskiego. Wtedy nie miałbym żadnych zastrzeżeń.
Tymczasem takiej analizy w artykule nie przeprowadzono.
Według mojej wiedzy natomiast (i tu zgadzam się z Rusinem) język ten nie różni się praktycznie od białoruskiego którym rozmawiają ludzie na Białorusi… i wszystko.
Pozdrawiam
To jest chyba jakiś trolling… bo jak to „możemy oczywiście tekst rozumieć różnie”? Języki słowiańskie dzielą się na zachodniosłowiańskie, południowosłowiańskie i wschodniosłowiańskie. Język polski jest językiem zachodniosłowiańskim, więc wszelkie gwary języka polskiego też są gwarami zachodniosłowiańskimi. Artykuł opisuje gwary WSCHODNIOsłowiańskie, PIĘĆ razy jest to podkreślone. Gwary wschodniosłowiańskie nie mogą być gwarami języka polskiego, bo język polski nie jest językiem wschodniosłowiańskim. Może i przekaz artykułu lekko utrudniają liczne porównania z polszczyzną, za dużo owijania w bawełnę, próżne wyrażenia i brak choćby podstawowej mapki. Ale nie wiem jak nieuważnie trzeba to przeczytać, żeby dojść do wniosku, że tam jest mowa o gwarach polskich – i jeszcze tak iść w zaparte.
A uogólnienie, że język ten nie różni się praktycznie od białoruskiego którym rozmawiają ludzie na Białorusi, to jest po prostu jakaś profanacja dialektologiczna. Język z której gminy/wsi nie różni się praktycznie od białoruskiego? I jakiego białoruskiego? Jeśli ma się praktycznie nie różnić od literackiego białoruskiego, to nie ma i nie było takich wsi na Podlasiu. Jeśli zaś gwara jakiejś wsi wchodzi w białoruski obszar gwarowy, który ciągnie się aż na Białoruś, to ma takie stwierdzenie rację bytu, ale od razu przy takim porównaniu już na wstępie odpadnie większość gwar z okolic Hajnówki, Bielska i Siemiatycz, których różnice w porównaniu z obszarem języka białoruskiego są tak wielkie, że w żadnym wypadku nie można powiedzieć o „praktycznym braku różnic”.
Ja mam wrażenie, że Rusin to w ogóle pisze o czymś innym i tych dwóch rozmówców łączy tylko tyle, że przeczytali jedynie wstęp do artykułu.
Zgadzam się w 100%. Prosiłam pana Mateusza o wytłumaczenie zawiłości na przykładach bo ludziom naprawdę trudno to wszystko zrozumieć, zwłaszcza tym, którzy nie mają o historii osadnictwa bladego pojęcia. Tak naprawdę, jeżeli ktoś zechce i wczyta się w artykuł to zrozumie. Mieszkam na Podlasiu od urodzenia a gwara ciągle mnie zaskakuje…zwłaszcza ta spod Gródka 😉 Pozdrawiam wszystkich uważnych czytelników. Mój blog naprawdę nie ma na celu napuszczania na siebie ludzi.
no chyba nie do końca ma Pan tu rację. Na studiach robiliśmy projekt w Klejnikach i większość ludzi określało się jako polskich Białorusinów. Ponadto według ich opowiadań są to ludzie wysiedleni z terenów dzisiejszej Białorusi, właśnie w okolice Bielska i Hajnówki. Więc ich mowa ,,po swojemu” jest mieszannią białoruskiego z dawnym polskim. Przynajmniej te bacie tak twierdziły.
Ja jeszczo krychu umieju hawaryć pa swojemu, no ni za mnoho. U majoj radnoj wioscy ludzi czujuć sie Palakami, a haworać ni pa polsku, haworać pa prostamu. Ja ni wiedaju, czamu ani czujuć sia takimi polskimi patriotami? Haworać, że takich Palakou, jak jani, nihdzie ni ma.Usie, i Kaszceuski, i Alchanouski, i Jurgilejcz. Ja czasto z baćkom sporył na hetu temu i ni dawiedał sie, czemu jany takije Palaki, a mowa druhaja.
No otóż…mam wrażenie, że mówimy/piszemy z Rusinem o jakimś innym artykule 🙂
I jeszcze jednego zdania nie mogę zostawić bez reakcji, bo to już uderzająca brednia. Piszesz tak: „opisywane tereny zupełnie na Podlasiu nie leżą, a granica którą raczyła Pani wymienić jako granica zachodniego zasięgu jest mniej więcej wschodnią granicą Podlasia”. Albo problem z wyobraźnią przestrzenną, albo – co gorsze – nie wiesz w ogóle, co to jest Podlasie,
W tekście czytamy bowiem, że gdy przeprowadzimy od Białegostoku linię „prowadzącą przez Suraż, Boćki, aż do Drohiczyna, to zobaczymy zachodnią granicę zwartego osadnictwa ruskiego od wieku XVI po dziś dzień, a co za tym idzie również gwar”. Narysowałem ci mniej więcej i na szybko to, co jest tam napisane w tym zdaniu, linię poprowadziłem na tle granic tego, co nazywamy historycznym Podlasiem. Czy ta narysowana linia to jest wschodnia granica Podlasia? Na wschód od niej już żadnego Podlasia nie ma?
http://wgrajo.pl/img/granicazas.jpg
[url=http://wgrajo.pl/?v=granicazas.jpg][img]http://wgrajo.pl/img/granicazas.jpg[/img][/url]
Tutaj masz rzeczywiście rację – jakoś mi się w głowie ułożyła troszkę inaczej wschodnia granica Podlasia na południe od Narwi.
Pozdrawiam
Krzysiek
Akurat w tym przypadku możemy mówić o odrębnej narodowości i porównanie do Irlandczyków jest absolutnie nie na miejscu.. Wielu ludzi z tych regionów po prostu nie wie i nie interesuje się takimi kwestiami, stąd „howorymo pa swojomu”, natomiast miejscowi (czy chociażby ja, osoba o korzeniach spod Hajnówki) identyfikują się głównie z narodem białoruskim, ale też ukraińskim. Dlaczego? Granice Rzeczpospolitej aż do 1945 roku sięgały dalej niż na wschód, Linia Curzona podzieliła miejscową ludność. Większość miejscowych rodzin do tej pory podzielona jest granicą, wywodzą się z tych samych rodów. Zresztą, samo za siebie mówi określanie miejscowych katolików Polakami, brak poparcia dla polskich środowisk prawicowych, słuchanie Radia Jard.D
To jest pytanie o kwestie narodowości, a jest o sprawa bardzo zlożona. Tradycyjnie w zasadzie nigdzie na świecie nie było kraju w którym wszyscy obywatele (albo szerzej mieszkańcy) mówiliby tym samym językiem, czy pochodzili z tej samej grupy etnicznej. I kiedy mówiło się o narodowości do XIX wieku, raczej miało to znaczenie obywatelstwa niż pochodzenia etnicznego. Polakiem był zarówno Litwin (Białorusin) spod Żytomierza, Rusin z Kijowa, czy Szkot, który osiedlił się w Krakowie. Oczywista sprawa, że obywatelstwo dotyczyło wówczas raczej szlachty niż chlopów – tak naprawdę mało kogo interesowało w jakim języku rozmawiają chłopi na wsiach i w jaki sposób malują chaty. W Polsce sprawy zaczęły się komplikować w XIX wieku, wraz z rozbiorami. Zgodnie z przyjętą praktyką mieszkańcy I Rzeczpospolitej zostali bowiem podwładnymi ościennych władców, nabyli obywatelstwo tych krajów i zgodnie z dotychczasowymi zwyczajami powinni zacząć się uważać za Rosjan, czy Austriaków. Część szlachty polskiej czy litewskiej taki scenariusz zaakceptowała, natomiast dla znacznej części świadomość własnej odrębności była bardziej istotna niż kwestie polityczne. Ludzie Ci nie chcieli zintegrować się z wiodącym narodem politycznym tworząc zręby współczesnego narodu polskiego.
Ważnym elementem w tym obszarze stała się kwestia tożsamości – jeśli przynależność polityczna przestała być elementem identyfikującym, zaczęto szukać elementów dodatkowych – języka, kultury i wyznania. Odrębny język i wyznanie stały się uzasadnieniem do posiadania własnego państwa. Problem oczywiście z tym, że tak zdefiniowane kryteria zaczęły wykluczać z narodu polskiego część ludzi, którzy od końca XIV wieku stanowili jego bardzo istotną część tj. Litwinów i Rusinów… Litwini i Rusini z kolei zaczęli działać dokładnie tak samo i domagać się własnego państwa, często w konflikcie z Polakami.
Warto zauważyć, że od połowy XIX wieku w Europie zaczęły się procesy, które mocno wspierały taki rozwój pojęcia narodu: mam na myśli zjednoczenie Niemiec i Włoch. Prusy zaczęły prowadzić ofensywę dyplomatyczno-propagandową, przekazując do wszystkich państw komunikat o tym, że skoro Niemcy są jednym narodem, bo mówią tym samym językiem, to powinny być jednym państwem. Udało im się odnieść w tym zakresie duży sukces i państwa ościenne w zasadzie bez protestów zgodziły się na integrację państw niemieckich w jeden duży organizm. Echa tej propagandy wpływały też na kształtowanie się narodu polskiego, ciągle w kontekście Polacy = ludzie posługujący się językiem polskim, co nie było prawdą jeszcze przed II rozbiorem. Równolegle, w zaborze rosyjskim zachodził proces utożsamiający polskość z katolicyzmem. Takie utożsamienie było na rękę carowi rosyjskiemu. Rosjanie dążyli do szybkiej rusyfikacji Białorusinów i Ukraińców, stąd bardzo silne propagowanie informacji, że jeśli nie jesteś katolikiem to nie jesteś Polakiem (obywatelem Rzeczpospolitej), jesteś tutejszy – jesteś Małorosjaninem, czy Białorusinem, częścią narodu rosyjskiego.
W jakimś sensie Polacy i Białorusini żyją ciągle pod wpływem propagandy obu zaborców.
Warto zwrócić uwagę, że słowo „Naród” na określenie ogółu obywateli danego państwa, niezależnie od pochodzenia etnicznego jest bardzo na świecie popularne. American nation, to przecież naród składający się z emigrantów o różnym pochodzeniu etnicznym. W Wielkiej Brytanii sytuacja była podobna jak w I Rzeczpospolitej, tam mamy Anglików, Szkotów i Walijczyków tworzących jeden naród – Brytyjczyków. To co u nas robi mętlik w głowie to to, że Polakami nazywano wszystkich obywateli Rzeczpospolitej, jak też i mieszkańców Korony, oraz to, że tak długi czas przeżyliśmy jako państwo zależne, co nie sprzyjało kwestiom normalnego układania stosunków pomiędzy ludźmi mówiącymi różnymi językami.
Osobiście uważam, że tak jak Amerykanie mówią o „Polish roots”, my powinniśmy mówić o Polakach pochodzenia białoruskiego, litewskiego, czy ukraińskiego, oraz o Białorusinach czy Litwinach pochodzenia polskiego. W końcu każdy z obywateli, niezależnie od tego czy jest to Polska, Litwa czy Białoruś, najpierw ma obowiązki wobec swojego kraju, a dopiero potem wobec kraju z którego pochodzili jego przodkowie.
Pozdrawiam
Krzysiek
Pani kolega opinia się myli i to grubo. Sam jestem z Piasta(Białystok) i walę gwarą aż miło, Tak nas rozpoznają po akcencie ale jam dumny żem Podlasiak,
I tak trzymać panie Pawle!
Mm tylko jedną wątpliwość do nazwy użytej w treści. Czy na pewno używa się formy ”Bielsku Podlaskim”?. To miasto to Biała Podlaska, zatem ”w Białej Podlaskiej” choć potocznie mówi się też ”w Białej Podlasce”. Mogę się oczywiście mylić i chodzi o inną miejscowość Bielsk Podlaski a nie Biała Podlaski. Ale artkuł bardzo ciekawy i przypomina mi jak mówiła do mnie babcia.
Zdecydowanie chodzi o Bielsk Podlaski – http://www.umbielskpodlaski.pl/pl/page/historia
Pozdrawiam i cieszę się, że artykuł pobudza wspomnienia!
Dziękuję za bardzo interesujący artykuł! Moi dziadkowie mówili gwarą (może nieco inną, potocznie nazywaną „gwarą wileńską” przez nich) , pochodzili z okolic Bajek-Zalesia. Białystok i podlasie to niepowtarzalny region z bardzo specyficznym klimatem i świetnie to Pani przedstawia w swoim blogu. Dziękuję i pozdrawiam!
Bardzo dziękuję! Bardzo mnie cieszy pana opinia bo właśnie o oddanie klimatu chodzi najbardziej… Pozdrawiam!
nie można uogólniać gwary ,,pa swajemu” z całym Podlasiem. Moi dziadkowie pochodzą z okolic Suraża i Łap i nie mówią w ten sposób, ba moja 95 letnia prababcia nigdy tak nie mówiła, a pomieszkiwała w Bielsku. Duża część starszej ludność okolic Łap nienawidzi wręcz tej gwary. Ba!! Tam się nawet nie lubi prawosławnych nazywając ich: kacapami, miotłą chszczoni. Te tereny Podlasia mają w ogóle inną gwarę, przynajmniej w moim odczuciu. Może niech ktoś zbada, skąd własnie nienawiść części Podlasia do prawosławnych? Bo chyba nie chodzi tylko o konflikt po II wojnie światowej… Byłby całkiem niezły artykuł 🙂
bo ci spod lap , suraza to mazury z czarnym podniebieniem. oni nikogo nie lubia 😛
Są wsie w twojej okolicy np. zawyki gdzie jeszcze za czasów prlu się mówiło głównie gwarą podlaską w wariancie z okolic bielska podlaskiego nawet jest to ujęte w publikacji naukowej z lat 70-tych słowniku gwar wschodniosłowiańskich białostoczyzny,
Ps.kab by was czort uział mazury praklatyje ! Szcze by chocieł skazać szto mazury heta tolka kataliki , nu alie toże nie usie Biełarusy prauasłaunyje ! Mnoho ludziej pieraszło na rysmkaj-katalickaju relihiu kali car dazwalił szto by usie ludzi miali mahczymaść braci takuju relihiu jakuju jany choczuć.
Pazdraulaju usich ludziej katory aszcze ni zabyli swojoju mowu , czy jana swaja czy prosta heta usio rawno ! U życciu saoboj treba byci ! A nu jaho !
I my pazdraulajem!
Artykuł interesujący, już sam tytuł mnie zaintrygował. Czytam, sporo nowego się dowiaduję, komentarze pełne emocji – spór o poszczególne słowa, a nawet ich końcówki. Pięknie. Nie dowiedziałem się jednak niczego o gwarze podlaskiej. Nie potrafię pojąć łatwości jak gwarą podlaską nazywa się… No właśnie nie wiem co. Wydaje się, że nie ma czegoś takiego jak Podlasie jako kraina geograficzna. Jest współczesne województwo podlaskie i Podlasie historyczne, rozumiane mniej więcej jako woj. podlaskie z czasów I RP, z wariantami wynikającymi ze zmian porozbiorowych. Obecne woj. podlaskie obejmuje większą część podlaskiego historycznego, kawałek północnego Mazowsza (z Łomżą), część Suwalszczyzny, kawałek Rusi Czarnej z Sokółką ( w I RP woj. trockie) i skrawek staropolskiego woj. brzesko-litewskiego. Te trzy ostatnie części od unii lubelskiej stanowiły część WKL. Przedstawianie w tej sytuacji gwar wschodniosłowiańskich, którymi posługuję się mniejsza część ludności woj. podlaskiego współczesnego (a jeszcze mniejsza, jeśli chodzi o jego zasięg historyczny), rozciąganie tego terminu na całe Podlasie, jest zwyczajnym nadużyciem. Nie ma czegoś takiego jak gwara podlaska. Co gorsza taka wersja Podlasia, jako krainy egzotycznej zasiedlonej przez prosty lud prawosławny i muzułmańskich dzielnych Tatarów utrwala się w popkulturze. Rozumiem, że tereny niewątpliwie podlaskie, jak np. okolice Goniądza, Tykocina, Choroszczy, Bielska, Drohiczyna nie były i nie są wolne od wpływów wschodniosłowiańskich, jednak przedstawianie całego Podlasia w duchu jaki prezentuje ww. artykuł ma niewiele wspólnego z rzeczywistością historyczną i współczesną, i jest zwyczajnie przyprawianiem temu Podlasiu gęby. Nie wiem w imię czego? Nasuwa mi się jedna odpowiedź – może wykreowania komercyjnego produktu turystycznego, który nie liczy się z faktami?
Moim zdaniem artykuł jest wartościowy i całkiem nieźle napisany; pomimo drobnych niedoskonałości skutecznie wprowadza w temat.
Jak już napisano powyżej, widać duże emocje towarzyszące lekturze u niektórych osób. I bardzo dobrze, ale postarajmy się po pierwsze uważnie przeczytać tekst, po drugie zaufać inteligencji innych czytelników.
Uderzające jest, że komentatorzy silnie przywiązani do jakiegoś poglądu lub idei łatwo formułują zarzut, że artykuł promuje przeciwstawną, nieprawdziwą wizję rzeczywistości.
Osoba dla której ważne jest, że (wschodniosłowiańskie) gwary podlaskie mają bliskie, wspólne korzenie z mową obecnych Białorusinów i Ukraińców twierdzi, że artykuł sugeruje, iż jego tematem są gwary języka polskiego.
Osoba związana rodzinnie z polskojęzyczną częścią Podlasia zarzuca, że artykuł kreuje obraz regionu objętego w całości opisywanymi (wschodniosłowiańskimi) zjawiskami językowymi.
Oba zarzuty (w pewnym sensie przeciwstawne) są nieuzasadnione. Uważna lektura nie doprowadzi do żadnego z krytykowanych wniosków.
Co do kwestii obrazu Podlasia w popkulturze (komentator Sobolewski), to nie mam tak daleko idących obaw. Coś w tym jest, ale nie można „przeginać” w żadną ze stron ( w PRL-u był kreowany obraz Podlasia jednolitego etnicznie i językowo, oczywiście polskiego). Sądzę, że najlepsza i najbliższa prawdzie etykietka, jaką można przykleić temu regionowi, to „kraina pogranicza”. Nie krzywdzi nikogo, jest zgodna z faktami z zakresu języka, tożsamości kulturowej, religii itd. A że przy okazji ma potencjał komercyjny- co w tym złego? (nie, nie mam udziałów w podlaskiej agroturystyce :-)) Pozdrawiam wszystkich Podlasiaków i Podlaszuków.
A ja się chętnie pod tym komentarzem podpisuję 🙂 Z pozdrowieniami!
Chciałbym się odnieść do tych wszystkich komentarzy na tej stronie w sprawie mowy „po naszomu”.Po przeczytaniu wszystkich komentarzy zauważyłem,że wielu z piszących nie ma pojęcia o co tu codzi bo albo mieszkają od urodzenia w miastach i nigdy nie obcowali codziennie z tą mową i nią się nie posługują albo nigdy jej nie słyszeli.Ja urodziłem się we wsi Wojszki w 1953r a od 1953 mieszkałem w Białymstoku.Mówić po „naszomu” nauczyłem się już pod koniec podstawówki/nr.2 na Młynowej/ bo co roku wyjeżdżałem na wakacje do cioci do Wojszek,gdzie rozmawiałem z kolegami po „swojomu”i wciąż z nimi po „naszomu” howoru.Nigdy nie uważałem,że rozmawiam po białorusku lub ukraińsku ponieważ umiem czytać po białorusku i ukraińsku oraz rosyjsku i widzę jakie są różnice pomiędzy tymi językami.Uważam,że aby mieć jakiekolwiek podstawy do zabierania głosu w tej sprawie trzeba tym językiem rozmawiać a wszystkim,którzy by chcieli wiedzieć coś więcej na ten temat polecam książkę o tym języku pt.”Czom ne po swojomu” autorstwa Jana Maksymiuka/ur.wieś Lachy koło Klenik/.A na koniec:we wsiach Ryboły,Wuojszki,Kaniuki,Tełuszki,Ploski,Pawły,Socie etc… nichto ne howoryt po biłorusku ani po ukraińsku no po swojomu.Tak było koliś,je teper i dumaju szto bude wse.Pozdrawlaju wsiech z Ruzdwom i Nowym Rokom.
Jan Iwaniuk z Filadelfii/USA
Wse ne bude. Ludi umirajut, mołodyje ne howorat 🙁 Ale dlatego o tym piszemy, zwracamy uwagę na problem…Pozdrowienia panie Janku i dziękujemy za komentarz.
Dziękuje pani Anno, za ten artykuł, kupiłam sobie 5 lat temu domek koło Hajnówki, Poznaję ludzi i kulturę Podlasia jestem zachwycona. Powoli poznaję ich mowę, śpiewną ciekawą i jestem zauroczona . Mam sąsiada 90 lat, kiedy nas odwiedza mówi po polsku za chwile po swojemu a na koniec już po rosyjsku. To jest silniejsze od niego. Znam rosyjski dużo rozumiem ale wciąż się uczę To fenomen Podlasia sprawia że chce się tu wracać i słuchać tych wspaniałych ludzi. Ostatnio przeczytałam „Bieżeństwo ” i znalazłam losy swoich sąsiadów – niesamowite dzieje. Dziękuje i proszę o więcej historii.
Miło mi niezwykle, ze się pani podoba nasz dział historia…Te artykuł są najtrudniejsze ale dają sporo satysfakcji no i odzew…jest niebywały!
podoba mi się wypowiedź pana z co to rodom z Ciełuszok . A to tylko dlatego , że przypomina mi scenę z Konopielki 🙂 cyt. Kto wy Polaki ? Nie! Ruskie? Nie ! A kto ? My tutejsze 🙂
Trochę tekst wprawił mnie w zakłopotanie, bo nazywanie tego od razu „gwarą podlaską” trochę mija się z prawdą. Po pierwsze – obecne województwo podlaskie wcale nie jest geograficznym Podlasiem, trochę nas okłamano przy ostatnim ustalaniu granic województw. Po drugie nie na wszystkich wsiach, nawet tych najbardziej wschodnich, mówiono ową „gwarą”. Prosty przykład – Gródek czy okolice Michałowa owszem, ale już w Jałówce i jej okolicy chechłackiego się nie słyszało. Moim zdaniem duży wpływ miało na to mimo wszystko wyznanie – tam, gdzie większość mieszkańców była prawosławna, posługiwano się bez problemu chechłackim, we wsiach w większym stopniu katolickich raczej zwyczajnym polskim.
Nie piszę tego na podstawie wniosków wysnutych z kapelusza, tylko rodzinnych doświadczeń 😉
A czy pani wie, że w tej gwarze mówili mieszkańcy katolickiego Korycina? Gwara podlaska zwana jest też „swoją” i ma wiele odmian…Kiedy uczyłam w Michałowie to chłopcy z Jałówki mówili po swojemu 🙂
Mąż mojej znajomej, na wypoczynku w Chorwacji, dogadywał się z Chorwatami używając języka „tutejszego”, „chachłackiego”. Podejrzewam, że to jest pozostałość po pradawnym języku Słowian.
W powiecie bialskim nie rower, a roweryk się mówi 🙂
W czym jest problem? Jak ktoś czuje się Polakiem to jest Polakiem!! Ja sam mam może wschodniosłowiańskie nazwisko i mam pewnie korzenie polskie jak i tzw. ruskie. Tu od wieków była Polska i ludzie czują się Polakami! Rusin możesz sobie depolonizować Polaków na wschód od RP! a od nas won!!! Jesteśmy Podlasianami, Polakami bo żyjemy w Polsce i z tym krajem nas najwięcej łączy od wieków. Nie róbcie z nas Ukrainców czy Białorusinów, chcemy być tymi którymi chcemy być—w wiekszosci Polakami, czy katolikami czy prawosławymi, ale ten kraj jest naszym domem!!!
Ja pochodzę ze wsi Cimanie spod Kuźnicy Białostockiej – wychowałem się w tej gwarze.
A kiedy w 1963 roku szedłem do pierwszej klasy w Starowlanach, w ogóle prawie nie umiałem
mówić po polsku. Dopiero w szkole uczyłem się. Kiedy dorosłem wyjechałem na Górny Śląsk.
Po 24 latach wróciłem w rodzinne strony i zamieszkałem w Czarnej Białostockiej, gdzie
mieszkam i do dziś. I kiedy odwiedzam rodzinną wieś – rozmawiam z ludźmi po prostu.
Czego się nie wstydzę. Nawet i przez telefon z ludźmi ze wsi rozmawiam po prostu.
Nie wstydzę się swoich korzeni i pochodzenia chłopskiego, co w wierszach mocno często
podkreślam. Gdy po prostu rozmawiam – czuję się swojsko… I wracają wspomnienia…
Z uwagą przeczytałem sam artykuł jak i komentarze. I sprawa istotna dla tematu : jestem elementem napływowym , jeśli sam używam gwary to ………. „czerniakowskiej ferajny”. Długo szukaliśmy miejsca dla siebie ale zauroczeni Podlasiem w 2012 tam kupiliśmy domek . „U nas we wsi” nikt gwarą nie mówi, w sąsiedniej na samej granicy (Niemirów) też nie. Ale byłem w cerkwi w Koterce i tam usłyszałem jak 4 panów rozmawia ze sobą językiem ???? no właśnie jakim ? Jak dla mnie było to połączenie polskiego, ukraińskiego i białoruskiego ( tak , myślę że odróżniam ukraiński od białoruskiego) . I później u nas zapytałem o to i usłyszałem że to język chachłacki, podobną odpowiedź usłyszałem w Mielniku. Historia którą bardzo lubię i jest jednym z moich hobby też nie jest czarno biała na pograniczu o czym dowiedziałem się jako ………. wędkarz. Chodząc ze spiningiem nad Bugiem spotykam wędkarzy z Białegostoku, Bielska, Hajnówki, Siemiatycz i oczywiście mniejszych miejscowości.
Jestem mieszkańcem Węgrowa, miasta z Podlasia właściwego. Nie ma tu żadnej wschodniej gwary, podobnie jak w Sokołowie podlaski czy Wysokiem Mazowieckiem
Podlasie to rozlegała kraina i różnorodna. to jest pogranicze…Przenikanie się różnych wpływów.
Wczoraj u Jacznie wybuchł pożar w chliewie gdzie spalilisia: trzy świnie, dwa małyja parasiata, wszystka sieczka, pałowa burakou, spaliłsia ogon dlja kania i źrebiaci. Milicia aszacowała straty na 100.000 złotych starych.