Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym jest dla nas, mieszkańców Podlasia ogromnym przeżyciem emocjonalnym. Straciliśmy w ogniu to co nad Biebrzą kochaliśmy. Ptaki i zwierzęta, piękne zakątki, ukochane szlaki. Przewodnicy: nasi znajomi i przyjaciele – pracę. Łuna pożaru i dym były widoczne dziesiątki kilometrów od pożogi. W tym czasie organizowaliśmy pomoc, ruszyły zrzutki, woziliśmy wodę i żywność aby wspomóc dzielnych strażaków. W sieci pisaliśmy komentarze i rozmawialiśmy. Od złości i bezsilności przez najczęściej bodaj powtarzane „nie mogę patrzeć na te zdjęcia” i „płaczę”.
UWAGA. Fotografie z galerii pod nagłówkiem wpisu zostały udostępnione w domenie publicznej przez Greenpeace. Aby je obejrzeć należy kliknąć dowolne zdjęcie i przewijać za pomocą strzałek. Udostępnianie z podpisem o treści: Photo by Greenpeace PL on Foter.com / CC BY-ND
Płakaliśmy i płaczemy. Trudno się pogodzić z tą tragedią. Kto jest za nią odpowiedzialny? Bez wątpienia człowiek. Tym konkretnym zajmują się już odpowiednie służby zaś dyrektor Biebrzańskiego Parku wyznaczył nagrodę za wskazanie podpalacza/podpalaczy. Jednak nie chodzi tu tylko o konkretne nazwiska. Człowiek jest odpowiedzialny za katastrofę klimatyczną, za suszę, za brak szacunku do natury. Umierają kolejne gatunki a klimat zmienia się na naszych oczach. Idziemy, właściwie pędzimy w przepaść… Czy biebrzańska pożoga wpłynie na świadomość tych którzy z uporem maniaka podważają fakty, krytykują Gretę Thunberg czy wylewają beczkami hejt na „zielonych”? Czy nie pora się wreszcie dogadać?
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym
Prawda jest taka, że wypalanie łąk jest starym zwyczajem nie tylko nad Biebrzą. Zwyczaj iście barbarzyński! Do tego roku udawało się pożary łąk utrzymywać pod jako-taką kontrolą. Sprzymierzeńcem była matka ziemia – mokra i bagnista ale od kiedy nie mamy zimą śniegu, latem deszcz pada z rzadka a upały ciągną się od maja do września…ziemia jest sucha jak pieprz. Setki hektarów suchych zarośli i trzcin to wielki stóg, który musiał się zająć na dobre…
Zaczęło się w niedzielę 19 kwietnia 2020
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym wybuchł ok. 17:00 w okolicach wsi Kopytkowo, Polkowo i Wroceń. Jak napisano na stronie parku zapłonęło „sanktuarium dzikiej przyrody” czyli obszary ścisłej ochrony. Ogień przesuwał się w kierunku na Grzędy i Czerwone Bagno – siedliska rzadkich gatunków zwierząt i roślin. W ciagu pierwszej doby pożaru straty szacowano na około 1000 hektarów. Czytaliśmy z niedowierzaniem:
…akcja gaśnicza, w której bierze udział coraz większa liczba zastępów straży pożarnej, ofiarnie walczącej w trudnych warunkach dużego wiatru, w bardzo trudnym i niedostępnym terenie. Nasze Służby Parku też są od wczoraj zaangażowane. Całą noc spędzili wraz ze strażakami na gaszeniu turzycowisk i trzcinowisk (głównie ręcznie, tłumicami), i teraz dalej wszystkie siły wkładają w walkę z żywiołem. Ministerstwo Środowiska i Lasy Państwowe zadysponowały samoloty gaśnicze z Białegostoku i Olsztyna, które od godziny 9.00 rano zrobiły już kilkanaście zrzutów wody, liczonej w tysiącach litrów.
20 i 21 kwietnia oglądaliśmy dramatyczne zdjęcia płonących hektarów i strażaków walczących m.in ręcznymi tłumicami. Wreszcie po południu, we wtorek zdjęcia z totalnie spalonego uroczyska „Nowy Świat”. Rozpacz.
Tego dnia dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego – Andrzej Grygoruk wydał przejmujący komunikat. Każdy kto był nad Biebrzą czytał te słowa ze łzami w oczach.
Przejmowaliśmy się niedawno i płakaliśmy nad Australią…
Dziś płonie największy polski park narodowy, jedne z najlepiej zachowanych torfowisk w Europie. To ptasi raj. Tysiące gęsi, kaczek, wiele batalionów, rycyków, kulików zatrzymywało się tu na wiosennych migracjach, by się wzmocnić przed dalszą wędrówką. W nieprzebytych bagiennych lasach są ostoje rzadkich dzięciołów, sów, bielików, czy orlików grubodziobych – najrzadszych orłów Europy. Odnotowano tu ponad 280 gatunków ptaków, w tym wiele rzadkich i gdzie indziej ginących, takich jak dubelt, cietrzew, wodniczka. To miejsce, gdzie mogliśmy podziwiać łosie, bo tu własnie jest ich najwięcej w całym kraju i tutaj przetrwały okres nadmiernych polowań. Żyją tu rysie, kilka rodzin wilków…nie czas wszystko wymieniać… Mszyste torfowiska tworzyły się tu powoli od tysięcy lat, tworząc mokrą, bagienną gąbkę, dającą najlepszy, bo naturalny magazyn retencyjny, w tak suchych ostatnio latach. To przyrodnicza perła, bo w ostatnim stuleciu osuszono aż 86% wszystkich torfowisk Polski. Rzadkimi roślinami zachwycają się naukowcy całej Europy.
Biebrza fascynuje ogromem przestrzeni i otwartym krajobrazem. Ten, kto choć raz przeszedł biebrzańskim szlakiem, chce tu wracać.
Tymczasem ten tragiczny pożar trawi wszystko… dziś rano miał powierzchnię blisko 1,5 tys. ha, to prawie tyle, co 2 tysiące boisk piłkarskich! A tak bardzo się powiększył.
Ptaki tracą w ogniu swoje lęgi! Pisklętom grozi głód, bo ich żerowiska pełne do niedawna drobnych zwierząt, po przejściu żywiołu będą pustynią.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Kluczowa noc 22/23 kwietnia
22 kwietnia był dniem krytycznym. Co znamienne jednocześnie był to Międzynarodowy Dzień Ziemi… Tymczasem na Biebrzy konferencja ministra – wreszcie pożar przebija się szeroko do mediów ogólnopolskich. Oprócz nagłaśnianych zbiórek (m.in na pomoc OSP) na pomoc ruszają Wojska Obrony Terytorialnej. Płoną łąki w okolicach Goniądza. Nocą na Grzędach pożar jest ugaszany i co chwilę, uporczywie wybucha na nowo… 23 kwietnia w walce z pożarem walczyło już ponad 300 strażaków i 50 żołnierzy WOT. Przybyły posiłki z województwa pomorskiego oraz 6 samolotów gaśniczych i helikopter. Jak się później okazało miały one kluczowe znaczenie w tej nierównej walce. Piloci wykonali ponad 200 nalotów pracując bez przerwy po kilkanaście godzin. Tego dnia powierzchnię pożaru szacowano na 6 tysięcy hektarów a zbiórka na rzecz Biebrzańskiego Parku Narodowego daleko przekroczyła 2 000 000 złotych. Walka trwała przez kolejne długie dni.
26 kwietnia późnym wieczorem nadeszła upragniona informacja o ugaszonym pożarze. Pozostaje nadzór i patrolowanie pogorzeliska.
Komunikat Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku:
Po godzinie 15, w niedzielę 26 kwietnia 2020 roku po blisko tygodniu zostały zakończone działania gaśnicze na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowym. Około godziny 17 teren działania został przekazany dla jego zarządcy. Poszczególne siły ratownicze rozpoczęły powrót do swoich baz. Służby Biebrzańskiego Parku Narodowego będą dozorowały pogorzelisko przez kolejne dni.Najdłużej strażacy dogaszali i patrolowali obszar Lasku Wroceńskiego lecz w godzinach popołudniowych również tam wszelkie działania gaśnicze zostały zakończone. Trwa zwijanie sprzętu i ponad 4 tysięcy metrów głównych magistrali gaśniczych węży 110.W dniu dzisiejszym w działaniach zaangażowane były zarówno siły ratownicze z województwa podlaskiego jak również odwody operacyjne w postaci kompanii ze szkoły aspirantów w Poznaniu i Krakowie oraz kompani gaśniczych z województwa pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. W sumie w rejonie działań pracowało 27 zastępów gaśniczych, 160 strażaków i 50 żołnierzy WOT.Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom akcji zarówno z jednostek PSP, Ochotniczych Straży Pożarnej, Wojsk Obrony Terytorialnej, Biebrzańskiego Parku Narodowego, samorządów terytorialnych, ze szczególnym uwzględnieniem Burmistrza Goniądza, Lasów Państwowych, Wojska Polskiego, a także lokalnym mieszkańcom, którzy przez cały czas wspierali strażaków w walce z żywiołem. Szczególne podziękowania kierujemy także do wszystkich osób dobrej woli, którzy swoją pracą, zaangażowaniem ułatwiali tą skomplikowana akcję gaśniczą. Dziękujemy także wszystkim podmiotom i osobom, którzy nieodpłatnie przekazywali pomoc rzeczową przyczyniając się tym samym do końcowego sukcesu.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Dziękujemy wszystkim zaangażowanym w walkę.
Oto, co prawda nie w komplecie, nasi bohaterowie:
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Co dalej?
Pożar ugaszono. Nie zajęły się zabudowania okolicznych wsi, nie było ofiar w ludziach… choć było blisko. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to za rok nad Biebrzę wrócą ptaki, natura się zregeneruje. Pod jednym warunkiem: że nie zajęły się torfy. Co jeżeli tak? Wyjaśniał w rozmowie z OKO.press dr hab. Wiktor Kotowski z Uniwersytetu Warszawskiego:
Jeśli zacznie się palić torf, to będzie się on wypalał do poziomu gleby, na którym jest wilgotny. Dojdzie więc do sytuacji, w której cały ekosystem się »zresetuje« i zacznie się kształtować od nowa. Minie przynajmniej kilkanaście lat, zanim zaczną się tam pojawiać roślinny bagienne. I kilkadziesiąt, zanim powróci bogactwo gatunkowe roślin i zwierząt bagiennych. Czyli raczej długo.
Modlimy się więc o to żeby ten czarny scenariusz się nie sprawdził, modlimy się o deszcz, dużo deszczu…Obyśmy się za rok spotkali na biebrzańskich ścieżkach.
Z ostatniej chwili: darowizny i zrzutki daleko przekroczyły 3 miliony złotych. Te pieniądze zostaną przeznaczone na wsparcie działania Ochotniczych Straży Pożarnych.
Zostaw komentarz