Przewodnicy kochają Krynki. Trudno się dziwić – o Krynkach można opowiadać, pisać i gawędzić bez końca. Historia sięgająca XV wieku, malownicze położenie, ciekawe (zachowane!) zabytki, unikalny układ urbanistyczny. Szkopuł w tym, że na słowach się kończy. Krynki zwiedzają tylko koneserzy i szczęśliwcy, których nie ogranicza czas. Setki autokarów rocznie z tysiącami turystów żywo zainteresowanych Podlasiem przemykają przez unikalne miasteczko. Niewielu się tutaj zatrzyma a szkoda! Wszyscy lub niemal wszyscy zwiedzą okolice: Supraśl, Kruszyniany, Sokółkę, Bohoniki – dlaczego nie Krynki? Trudny do sprecyzowania kresowy klimat miasteczka nie jest widoczny z okien autokaru dlatego namawiamy Was na kilkugodzinną nieśpieszną wędrówkę. Ułatwi to… brak internetu – Krynki leżą tuż przy granicy z Białorusią – w celu uniknięcia drakońskich opłat wyłączcie telefon (a przynajmniej przesył danych komórkowych) i ruszajcie na włóczęgę.

Krynki – piękny początek
W optyce XXI wieku Krynki to miasto peryferyjne, położone niemal na końcu świata – tuż przy wschodniej granicy Unii Europejskiej. Jednak przez całe wieki miasteczko leżało w bardzo dogodnym miejscu. Blisko Grodna – miasta królewskiego i sejmowego (45 km) na przecięciu uczęszczanych szlaków handlowych i komunikacyjnych. Przez Krynki przebiegał wielki gościniec królewski łączący dwie stolice Rzeczpospolitej Obojga Narodów – Kraków i Wilno. Podróżowali tędy królowie i dyplomaci oraz całe orszaki handlowe. Źródła potwierdzają istnienie w tym miejscu myśliwskiego dworu książęcego jeszcze przed 1429 rokiem. Zimą 1434 roku Władysław Jagiełło przyjmował w Krynkach księcia Zygmunta Kiejstutowicza – zachowały się opisy polowania i bogatego przyjęcia jakie zgotował król swojemu kuzynowi. Podobno już w czasach pierwszych Jagiellonów doceniano właściwości wody z tych okolic. Legenda mówi, że Królowa Jadwiga po wypiciu wody z Krynek pozbyła się uciążliwych bólów żołądka. Do dziś całe Podlasie pije Krynkę: od wody po oranżadę – i wy koniecznie spróbujcie – najlepiej napoju ze szklanej, tradycyjnej butelki o pojemności 0,33 l.

Krynki – rozkwit
W czasach ostatnich Jagiellonów Krynki otrzymały herb oraz magdeburskie prawa miejskie (1569). Od tego momentu regularnie odbywają się tu targi i jarmarki. Zygmunt Stary funduje pierwszy krynecki kościół katolicki i cerkiew prawosławną. w 1578 roku w skład Krynek wchodzi: Stare Miasto, Rynek Nowy z trzema ulicami oraz Nowe Miasto z rynkiem i 11 ulicami. W 1639 roku otwiera się nowy rozdział w historii miasteczka. Cecylia Bach-Szczawińska – mieszkanka Krynek i lokalny przewodnik pisze:
Istnieją przesłanki, że ludność wyznania mojżeszowego przybyła do Krynek z Ukrainy, ogarniętej w tym czasie powstaniami chłopskimi i kozackimi. Już w I połowie XVII wieku Żydzi otrzymali liczne uprawnienia i wolności, co może świadczyć, że byli oni już mieszkańcami miasta. Na mocy przywileju Władysława IV z dnia 1 lipca 1639 roku ludność żydowska mogła w Krynkach kupować place, budować domy, zajazdy i oberże, zajmować się handlem, rzemiosłem, produkcją alkoholu, ubojem bydła i sprzedażą mięsa oraz rolnictwem. Przywilej królewski zezwalał Żydom kryńskim przede wszystkim na postawienie łaźni rytualnej (mykwy), założenie cmentarza (kopiszcza) oraz wybudowanie synagogi. Działki pod bóżnicą, cmentarzem i łaźnią zwolnione były od podatków, zaś z domów, placów, ogrodów, pól i sianożęci Żydzi mieli płacić czynsz do dworu kryńskiego.
Te wyjątkowe przywileje sprawią, że miasteczko w krótkim czasie zamieni się w pulsujący życiem sztetl. O randze kryneckiego kahału niech świadczy fakt, że w 1687 roku odbył się tutaj Sejm Żydów Litwy.


Krynki – fatum wojen
Krynki potwornie ucierpiały w XVII i XVIII wieku. Plądrowane, napadane i grabione podczas wojen szwedzkich i wojny z Moskwą nie uniknęły wielkich pożarów i epidemii. „W 1706 roku zatrzymał się w Krynkach król szwedzki Karol XII, idąc z wojskiem na Litwę. Opuszczając miasto wojska szwedzkie nie oszczędziły go, dokonując rabunków. W 1710 roku wojska konfederackie, stacjonujące w Grodnie napadły na miasto. Mieszkańcy bardzo ucierpieli, w tym także ludność żydowska. W czasie kilkudniowego pobytu oddziału w Krynkach żołnierze zdemolowali synagogę, okradli dom rabina kahału kryńskiego oraz ranili wielu mieszkańców” (Cecylia Bach-Szczawińska). W drugiej połowie XVIII wieku podskarbi grodzieński Antoni Tyzenhaus rozpoczyna wdrażanie swojego rewolucyjnego planu ożywienia i uprzemysłowienia Grodzieńszczyzny. Rusza przebudowa Krynek – powstaje unikalna siatka 12 ulic promieniście odchodzących od sześciobocznego rynku na którym wybudowano halę targową. Chociaż wizja i reforma Antoniego Tyzenhausa nigdy nie zostały zrealizowane, Krynki do dziś mogą się szczycić unikalnym układem urbanistycznym – to jedyny taki w Polsce a podobny znajdziecie …w Paryżu – to słynne Rondo de Gaulle’a. Co ciekawe – nazwy ulic w Krynkach do dziś odwzorowują ich historyczny przebieg – np. Cerkiewna prowadzi do cerkwi a Sokólską dotrzemy do wylotu na Sokółkę.

Krynki – żydowskie miasteczko
W XIX wieku Krynki znalazły się w zaborze rosyjskim. Przez krótki okres rozwijał się tutaj nieźle przemysł włókienniczy – niestety konkurencja Supraśla a później Białegostoku podcięła skrzydła lokalnym fabrykantom. Zatrudnienie rosnącej liczbie mieszkańców przyniosło… garbarstwo. Pod koniec XIX wieku w Krynkach działało 14 garbarni, należących do Żydów, które produkowały 250 tys. skór rocznie. Mieszkańcy Krynek przez ponad 100 lat (bo jeszcze w latach 90. XX wieku) zajmowali się – mniej lub bardziej legalnie – garbowaniem skór. Można śmiało powiedzieć że początek XX wieku to eksplozja demograficzna Krynek – apogeum populacji to rok 1914 – mieszka tutaj 10 tysięcy ludzi, z czego 80% stanowią Żydzi. W Krynkach działa kilkanaście chederów, jesziwa oraz liczne organizacje robotnicze. W czasie kryzysów dochodzi do strajków. W 1905 roku całe Cesarstwo Rosyjskie mówi i pisze o Republice Krynkowskiej – grupa strajkujących robotników na kilka dni przejmuje władzę w miasteczku:

Na wiadomość o krwawej niedzieli w Petersburgu Polska Partia Socjalistyczna, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy i Bund ogłaszają strajk solidarnościowy, nazywany w historiografii styczniowym albo styczniowo-lutowym. 30 stycznia 1905 roku do strajku przystępują garbarze w Krynkach (gubernia grodzieńska).Tego dnia miasto opuszczają władze carskie. Strakujący powołali służbę porządkową dla zachowania w mieście ładu i bezpieczeństwa; opanowali urząd pocztowo-telegraficzny i posterunek policji. Zdemolowano wówczas lokal zarządu gminnego, a także lokal gminy żydowskiej. Zniszczono zapasy wódki w sklepie monopolowym. Wieczorem do Krynek przybyła 1 rota piechoty rosyjskiej, a nazajutrz 2 kolejne. 3 lutego w Krynkach zjawił się gubernator grodzieński Michaił Michajłowicz Osorgin – tego dnia upadła tzw. Republika krynkowska. Aresztowano około 200 osób. Największe wpływy wśród garbarzy miały SDKPiL i Bund. Była to pierwsza tzw. republika, gdzie władzę przejęli robotnicy. (Tomasz Karbowniczek, w: Paweł Korzec, Pół wieku dziejów ruchu rewolucyjnego Białostocczyzny (1864-1914), Warszawa 1965)
Krynki – upadek
Populacja krynkowskich Żydów znacznie się skurczyła już w czasie I Wojny Światowej. Ludzie emigrowali do Ameryki i Palestyny. W 1939 roku wciąż działa 5 bożnic, w miasteczku mieszka niemal 6 tysięcy osób z czego 2/3 to starozakonni. Kres ich życia jak i całego kahału nadchodzi w czerwcu 1941 roku wraz z wkroczeniem wojsk hitlerowskich. W listopadzie tego roku utworzono getto, które zajmowało prawie połowę obszaru miasta – stłoczono w nim ok. 5 tys. osób. Getto mieściło się pomiędzy ul. Kościelną do rzeki Krynki, ul. Nadrzeczną do mostu na ul. Garbarskiej, dalej do ul. 1 Maja, Cerkiewną i Rynkową. W listopadzie 1942 r getto zlikwidowano. Żydzi z Krynek trafili do obozu w Kiełbasinie pod Grodnem, a stamtąd do Treblinki.
Dziś w Krynkach mieszka zaledwie ok. 2,5 tysiąca ludzi. Co prawda utracone w latach 50. XX wieku prawa miejskie udało się odzyskać w roku 2009 ale wydaje się, że nieco na wyrost. Po wojnie mieszkańcy borykali się nie tylko z utratą przedsiębiorczej społeczności żydowskiej. Dopełnieniem nieszczęść Krynek stało się odcięcie od Grodna – metropolii z którą miasteczko było związane przez setki lat a która została po tamtej stronie granicy.
Krynki – turystyka
Zdjęcia towarzyszące artykułowi częściowo oddają klimat Krynek. Małomiasteczkowa – właściwie wiejska zabudowa ma swój ogromny urok. Przetrwały dwie synagogi (Chasydów Słonimskich i Kaukaska), niestety Wielka Synagoga z XVIII wieku została wysadzona, o zgrozo w latach 70.XX wieku. Możemy tylko oglądać jej ruiny…W Krynkach znajdziemy jeden z największych cmentarzy żydowskich w naszym regionie. Ma powierzchnię około 3 ha na której znajdziemy ponad 3 tysiące macew! Niestety stan cmentarza, dojście do niego jak i ogólne zaniedbanie sprawiają, że nie jest to turystyczny magnes…
Po wojnie w Krynkach żył i tworzył białoruski poeta Sokrat Janowicz. Z jego osobą wiążą się działania Fundacji Villa Sokrates:”… fundacja skupia się na pielęgnowaniu i propagowaniu myśli oraz idei płynących z twórczości Sokrata Janowicza, budowaniu nowej jakości na gruncie etosu pogranicza polsko – białoruskiego. Celem statutowym Fundacji jest budowanie mostów pomiędzy przedstawicielami różnych narodów, kultur i religii, prowadzenie działalności wydawniczej oraz działalność kulturotwórcza na polu sztuki współczesnej.”
Właściwie każdy z przewodników chętnie by swój autokar w Krynkach zatrzymał…Historia miasteczka pięknie się wpisuje w program każdej wycieczki. Z Supraśla gdzie mamy kontakt z prawosławiem ruszamy do Kruszynian aby poznać kulturę i kuchnię tatarską. Po drodze przemykamy przez Krynki. Przydałaby się izba pamięci Żydów krynkowskich, szlak lub uporządkowany kirkut, jakikolwiek zresztą magnes …niestety władze miasteczka śpią i tracą swoją turystyczną szansę. Tym razem na własne życzenie.





„Kres ich życia jak i całego kahału nadchodzi w czerwcu 1941 roku wraz z wkroczeniem wojsk hitlerowskich” A skąd tam jacyś „hitlerowcy”? Polska walczyła w 1939 z 'hitlerowcami” czy Niemcami? A żołnierze ZSRS (ZSRR) walczyli z Niemcami czy „hitlerowcami”? A w 1945, kto z kim walczył? Przypomnę, że Hitler w swoim przemówieniu 1 IX 1939 r. ani razu nie użył słowa „hitlerowcy” ani „naziści”. W przemówieniu prezydenta 1 IX 1939 r. też ani razu nie padają te słowa tylko jest mowa o Niemcach. Przypomnę, też, że Hitler miał większe poparcie w Austrii niż w Niemczech o czym mówią wyniki wyborów. „Wybielanie” historii Niemiec w takich przypadkach na nic nie zda się bo fakty historyczne mówią same za siebie.
Widzę, że ma pan jakąś malutką obsesję. Czasem używam hitlerowcy a czasem Niemcy. Nie zastanawiam się nad tym i nic nie wybielam. Nie szalejmy doprawdy!
Byłem na Podlasiu dwukrotnie.Znam Kruszyniany, Supraśl.Augustów, Białystok,Rutkę Tartak /tu robiłem uprawnienia przodownika narciarstwa śladowego/,Siemiatycze,Białowieżę, Hajnówkę,Tykocin,Łomżę, Suwałki i jeszcze dużo więcej, ale w Krynkach nie byłem, a byłem tak niedaleko. Robię plany na przyszły rok i jedna z opcji to :Podlasie po raz trzeci! Podlasie jest piękne!
Super plan 🙂 Zapraszamy serdecznie!
Jest dużo racji w tym co piszesz o Krynkach i o dbałości o to interesujące miasteczko przez włodarzy. Poza atrakcjami historycznymi, które istnieją w Krynkach same z siebie, niewiele się dzieje. Ale wyobraź sobie, że w ostatnich latach wszystkie wycieczki typu, że ktoś dzwonił bo poczytał mojego bloga i prosił o przygotowanie nietypowego programu autorskiego szlakiem tatarskim, koniecznie do Krynek chciały zajechać. Nie wiem, czy po raz drugi zdecydowałyby się, trudno mi to ocenić, ale trzy synagogi i nietypowe rondo stanowią chyba magnes nie do odrzucenia, gdy się czyta taki program. W ostatnie wakacje prowadziłem nawet pełen autokar z Wielkopolski z butelkami plastikowymi pod krzywą rurę :). Jakiś czas temu miałem kobiecą wycieczkę, która chciała zjeść obiad w Tatarskiej Jurcie. Ale było święto tatarskie tego dnia właśnie i nie przyjmowano tam wycieczek. Przygotowując program, zaproponowałem Chlew w Kundzinie i Pod modrzewiem w Krynkach. Oba lokale znałem z autopsji i w obu dobrze jadłem wcześniej. Panie powiedziały, że co jak co, ale w chlewie jeść nie chcą i wybrały Pod modrzewiem. Bardzo im smakowało. W ogóle mam wrażenie, że podejście do klienta jest tam na wysokim poziomie.
Pod krzywą rurę? Dobre! Skąd oni o tym wiedzieli :)? Pod Modrzewiem mają wyśmienite pierogi…tak mało tym Krynkom brakuje ale jednak. Pozdrawiam!
No, o tej krzywej rurze to ja im powiedziałem. Nie sądziłem, że aż tak będą chcieli.
🙂 No chyba by mnie wmurowało! Ale to znaczy, że jesteś sugestywnym i przekonującym przewodnikiem!
Właśnie dzisiaj tam będę.
Witam, ciekawi mnie czy Muzeum Historii Żydów w Warszawie odnotowuje Krynki w swojej stałej ekspozycji i czy zamierza zachęcić kogoś do uporządkowania cmentarza? Poza tym, ta druga murowana synagoga to jest synagoga Chasydów Słonimskich. Ich słynny cadyk pochowany jest w Warszawie. A może Pani zorganizuje taką wycieczkę – szlakiem chasydów słonimskich?
Może Prezes Wersalu Podlaskiego wesprze finansowo taki pomysł i Wersal odremontuje te żydowskie Krynki?
Znalazłam ostatnio akt zgonu siostry mojego prapradziadka z 1843 roku. Jest taam napisane, że pochowano ją „na parafialnych mogiłkach” w Krynkach. Czy jest to tereen wokół kościoła Św. Anny? Czy są jeszcze jakieś ślady tych mogił? – nigdy nie byłąm w Krynkach – parę lat temu odwiedziłam na Podlasiu tylko Sokółkę i wieś Bilminy, w której mój prapradziadek się urodził – Podlasie jest piękne …
Wybieram się tam ponownie i chciałabym ew. zobaczyć miejsce, w którym leży moja stryjeczna praprababka 🙂
W tym roku byłam w Supraślu na Podlasie slow fest i zrobiłam wypad do Kruszynian. Przejeżdżałam przez Krynki i już wiem, że tam wrócę. Jechałam PKS-em, wcale nie trzeba samochodu, żeby dotrzeć do Krynek. Ten blog i inne gdzie o nich wspominają zachęca. Byłoby super gdyby o większą reklamę miasteczka zaczął dbać GOK. Radiowa 2 i 3 mogłyby pomóc… nie mówiąc o Telewizji Regionalnej.
Pozdrawiam
Do zobaczenia w Krynakch
Nic dodać pani Anno! Do zobaczenia!
Właśnie wróciłem z kilkudniowego objazdu Podlasia.Byłem w paru „typowych” miejscach (Białystok,Białowieża,Supraśl,Tykocin itd.),ale nic nie zaintrygowało mnie tak jak Krynki.
Z pozoru „dziura” ,ale jaka! – z unikatowym rondem,przepięknym kościołem,cerkwią i śladami żydowskiej bytności.
Ale mówię o wyjątkowości tego miejsca głównie ze względu na spotkanych tam ludzi.
Zacznę od pana Stanisława Bogdana – człowieka,który właściwie w pojedynkę stara się przywrócić choć namiastkę dawnej świetności parkowi dworskiemu de Virionów. Piękne,kilkusetletnie drzewa zarośnięte chaszczami,tuż przy urokliwym zalewie-wstyd ,że władze gminne nie wykorzystują potencjału tego miejsca.A wystarczyłoby wesprzeć pana Stanisława i chociaż odsłonić najstarszy drzewostan.
Antykwariat „Nowa Sarmatia” – klimatyczne miejsce dla ludzi wielbiących czytanie.Wielka zasługa w tym pani Marty,która uraczyła mnie arcyciekawą opowieścią o „młodocianym” anarchiście z czasów Republiki Krynieckiej – Niomke Fridmanie. Pogłębiam teraz swą wiedzę czytając Pinkas Krinki. A dla pani Marty zamiast pozdrowień, cytat: “Long live anarchy, you will not get me alive!”
Właściwie każda spotkana tam osoba (pozdrowienia dla wędkarza) okazywała się życzliwą,pomocną i sympatyczną personą.
Krynki – kwintesencja magii Podlasia.I może niech sobie będą tak poza głównymi szlakami tej ziemi.
Niech tą nieoczywistą perełkę każdy znajdzie sam.
Z całego serca dziękuję za ten komentarz płynący z serca! Pani Marta z antykwariatu…to dzięki niej postać rewolucjonisty – nastolatka Niomke nie ginie. Krynki to miejsce dla szczerych poszukiwaczy podlaskiej magii – zgadzam się w 100%. Pozdrawiam przeserdecznie.
Wystąpię w małej obronie lokalnych władz. Wieść gminna niesie, że były plany odrestaurowania parku de Virionów, ale nie otrzymano dotacji unijnych. Teren zaniedbanego kirkutu nie jest własnością gminy Krynki tylko gminy Żydowskiej także raczej brak tu pola manewry do renowacji. A jeśli chodzi o ogólną amnezję historyczną to pewnie jest to związane z tym, że nikt historii żydowskiej nie chcę pamiętać a tej nie oddzieli się od historii Krynek – podobnie zresztą jak to ma miejsce w Białymstoku. K.
Napisała Pani komuś: „Widzę, że ma pan jakąś malutką obsesję”.
Czy Pani jest psychiatrą?
Niegrzecznie jest tak odpisywać czytelnikowi.
Niegrzecznie to jest pouczać innych. Zapraszam do nieczytania skoro tak się pan emocjonuje tym co piszę.