Umarł król, niech żyje król
Z końcem 2014 roku zapadł wyrok na niemal stuletnią księgarnię na ul. Kilińskiego 10 w Białymstoku. Stawiam zakład, że nie było w tym mieście osoby, która nie uroniłaby łezki nad jej losem. Dyrektor Muzeum Podlaskiego, Andrzej Lechowski napisał sążnisty tekst, który ukazał się w Kurierze Porannym. Na ekonomię nie ma siły…nikogo w zarządzie Domu Książki nie wzruszył los tego miejsca. Przed wojną była tu księgarnia nauczycielska, za komuny radziecka a w XXI wieku zwyczajnie…nierentowna. Przez kilka miesięcy po likwidacji lokal stał pusty, wiosną 2015 pojawiły się napisy, że oto powstaje tu jakoweś francuskie Cafe. Sceptycy kręcąc nosem wieszczyli szybki kres kawiarni na Kilińskiego i zapytywali: „…a kto tu będzie na kawę chodził?” Jednak przychodzi, i to nie jeden! W tej chwili, po zaledwie kilku miesiącach istnienia, pomimo niewymawialnej dla białostoczan nazwy, Maison du Cafe ma rzeszę fanów i stałą klientelę. Bez wątpienia jest to miejsce, które odniosło spektakularny sukces, w jakże trudnej branży gastronomicznej Białegostoku.

Maison du Cafe – recepta na sukces

Mówi się w kuluarach, że pierwsze dwa lata lokalu gastronomicznego w Białymstoku to walka o przetrwanie a potem …to już z górki. Dwa lata – szmat czasu – jak to przetrwać? Cafe du Maison ma chyba jakąś inną receptę na sukces bo na brak klientów już dziś nie narzeka. Spróbujmy rozszyfrować tajemnicę magnetyzmu tego miejsca… Po pierwsze już od wejścia nasz wzrok przyciągają drobne ale jakże miłe dla oka szczegóły. Stylizowany ogródek, koszyczki, świeczki, fioletowe i białe kwiaty. Ładnie. Wchodzimy więc do środka i trafiamy wprost do … Prowansji! Wnętrze nie nosi cech stylu prowansalskiego lecz jest jego kwintesencją. Właściciele nie poszli na skróty, urządzili lokal z dbałością o każdy szczegół. Od mebli począwszy a skończywszy na widelczykach, lampach, słoiczkach, paterach, poduszkach…lista nie ma końca. Gdziekolwiek skierujecie swój wzrok traficie na jakieś cudeńko-pieścidełko. Oczywiście, nie każdy lubi styl rustykalny ale ten kto go kocha dozna tu zawrotu głowy. Oto punkt pierwszy recepty na sukces: nie idziemy na skróty. Dość już jest w Białymstoku lokali udających…Grecję poprzez niebieskie wnęki i Meksyk przez aztecki dekor.
W Maison du Cafe rozkoszujemy się wszystkim: widokiem pięknych, jasnych witryn, zapachem żywej lawendy, blaskiem wypolerowanego szkła, staroświeckimi lampami. Przy tym, pomimo nagromadzenia przedmiotów nie mamy uczucia przebywania w graciarni – przeciwnie wnętrze ma lekkość, jest jasne i co oczywiste, przytulne.
Maison du Cafe – uczta dla oka i podniebienia
Wróćmy do Polski i do twardej rzeczywistości. Wszak nie o wnętrze i dekor w sukcesie lokalu idzie! Tu chodzi o to żeby zjeść, wypić i nie żałować wydanych, ciężko zarobionych pieniędzy. Kawę to sobie można łatwo zrobić w domku a dobre pączki są, jak wiadomo w PSS-ie 🙂 Jakieś kontrargumenty? Maison du Cafe ma ich sporo. Przede wszystkim nie mamy w tym miejscu do czynienia z konsumpcją. Tu się proszę państwa jedzenie celebruje przez duże C. Nie spotkałam się jeszcze z taką teatralnością w serwowaniu herbaty!
Kawa ma smak niebiański a ciasta wyglądają jak z telewizyjnego konkursu. Mało tego – smakują obłędnie. Oprócz kawiarnianej klasyki możemy też zamówić sałatki, quiche na ciepło, wyrabianą na miejscu lawendową lemoniadę, sok z rokotnika i inne cudeńka o których istnieniu nie wiedzieliśmy… Za każdym razem, a byliśmy tam już wiele razy, zaskakuje nas oprawa i dbałość o detale. Dobór kolorów, kwiatki do serwetek, deseczki do deserów, gustowne talerze do tart, małe polerowane naczynka. Babeczki jak dzieła sztuki, wypasiona pavlova, creme brulee – istny zawrót głowy. Wszystko nam smakowało a obsługa uwija się jak w ukropie.
Czego by się uczepić?
Dziś już za księgarnią nie tęsknimy zbyt mocno, trzeba sobie powiedzieć jasno: na zmiany czasem nie ma rady. Osobiście najbardziej mi żal księgarnianego neonu…na szczęście trafił do warszawskiego Neon Muzeum. Właściciele szykownej kawiarenki mogliby się jednak pokusić o jakiś kącik z historią…byłoby nam jakoś lżej na duszy. Ceny w Maison du Cafe może nie należą do najniższych ale z pewnością Was nie zaszokują. Obsługa i oprawa po stokroć warta żądanych kwot. Jeżeli chodzi o tarty gorące – quiche – są przepyszne ale porcje są zdecydowanie degustacyjne. Ciasta, kawa i herbata – zaspokoją najbardziej spragnionych. Kawiarnię mocno Wam rekomendujemy…aromat najwyższej jakości herbaty ze świeżym rokitnikiem i truskawką – nie do powtórzenia w domu.
cholender zjadłabym te ciasteczka
Mikusia – może się umówimy na herbatkę i ciasteczko 🙂
Biedna tartalina… Okazało się, że prawdziwą francuską rewolucję w Białymstoku zrobił lokal obok… Może gdyby traktowała gości i pracowników inaczej, coś by z tego wyszło…
Ależ Tartalina ma świetną ofertę…ul. Kilińskiego jest małym zagłębiem kulinarnym Białegostoku – jest tam miejsce dla każdej knajpki.
A skąd Pani wie jak właścicielka traktuje pracownikow lub gości? Mozna się tylko domyślać ze nigdy nie byla Pani w Tartalinie. Jestem stalym gosciem tego lokalu i z tego co widze nie jedynym. Kazdy lokal ma swoja klientele. Jak dla mnie śmierdzi tu pustą i żenującą reklamą dla Masion Du cafe. A skoro lokal tak dobrze prosperuje to nie trzeba chyba zniżac sie do takiego typu reklamowania.
U nas wystąpiła zarówno Tartalina jak i Cafe. Oba lokale są świetne, naprawdę nie ma potrzeby rozpętywać złośliwości, trzeba się skupić na pozytywach 😉