Białystok. Biała siła, czarna pamięć – wszystkie oczy skierowane na wschód
Sprostujcie mnie, może się mylę – przed Marcinem Kąckim nikt nie napisał tak poczytnej książki o Białymstoku. Nikt nie „pochylił się” nad naszym miastem tak wnikliwie. Czekaliście na kolejną laurkę, z lukrem i odrobiną wazeliny? Niestety obrazek z sielskim drewnianym domkiem, w którym zamieszkuje spijająca sobie z dzióbków wieloreligijna wspólnota, to nie tym razem. Dziś porozmawiamy o czymś innym, czego symbolem jest mural z okładki – trzech umięśnionych kiboli gotowych by komuś… przywalić. Po premierze książki „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” w mieście podniósł się niespotykany lament. Aj waj chciałoby się dodać. Lament podlewały lokalne media publikują nagłówki takie jak ten:
Wypada zadać pytanie: czy w PIS-e mogą być tylko katolicy, a mieć prawosławną matkę to jakiś grzech? No nic idźmy dalej… Onet twierdzi, że Kącki opisuje “wszystkie wymiary polskiego antysemityzmu na przykładzie jednego miasta” pod artykułem gorąca dysputa na blisko 400 wpisów.
I tak dalej.
Rozmiarów antyKąckiej propagandy nie da się przecenić. Ktoś musiał ją mocno podgrzewać. Uważam się za osobę mało podatną na medialny jazgot, a jednak… W listopadzie odezwała się do mnie koleżanka z Gdańska z pytaniem, czy warto książkę kupić. Z pełnym przekonaniem stwierdziłam, że nie. Autor kłamie i szkaluje nasze miasto – byłam o tym przekonana! W grudniu dostałam książkę w prezencie od koleżanki z Wrocławia. Dzięki Bogu, a zwłaszcza dzięki Dorocie!
Książkę przeczytałam na wdechu. Dopiero ostatnie rozdziały sprawiły, że nie mogłam spać. Ze wściekłości owszem, ale nie na Kąckiego…

Początek reportażu “Białystok. Biała siła, czarna pamięć” traktuje o Łapach: o “niepamięci” na temat Żydów, o lokalnym księdzu, który podobno Żydów ratował i o ludziach, co to “nic do Żydów nie mają”.
Smutna prawda, ale dotyczy wszystkich małych miasteczek w Polsce, które onegdaj były sztetlami…
Dalej czytamy o losach tych kilku ocalonych z Holocaustu, do których Marcin Kącki dotarł. Ich losy są różne, jednak dominuje chęć zatarcia swojej przeszłości, wypieranie się lub co najmniej wzbranianie przed publicznym ujawnieniem pochodzenia. Dowiemy się dużo o żydowskiej przeszłości Białegostoku, o działalności Katarzyny Sztop-Rutkowskiej i Tomasza Wiśniewskiego i o próbach przywracania pamięci o białostockich Żydach.
Jestem nauczycielem historii i od lat drążę temat żydowskich mieszkańców Polski, a zwłaszcza Podlasia. Nic mnie w tej części książki nie zaskoczyło. Może tylko jedno, że córka Nory Ney wylobbowała Oscara dla Wajdy 🙂
Od kiedy pamiętam byłam świadoma tego, jak wyglądał Białystok przed Hitlerem. Właśnie tak, moja babcia, która pracowała jako niania u Żydów w Zabłudowie i w Białymstoku, stosowała podział historyczny na „przed i po” Hitlerze. Od dzieciństwa znam historyjki o tym, jak to było przed wojną, a nigdy nie usłyszałam o Żydach niczego złego. Takich ludzi jak ja jest dużo…szkoda że nie wystąpiliśmy w książce.
Święte oburzenie nic tu nie da. Nie tylko Białystok zapomniał o żydowskich mieszkańcach, antysemityzm jest żywy w całej Polsce. Radio Maryja i uparta, wieloletnia, krecia robota tego typu środowisk zbiera żniwo. Tu nie ma co bić piany, ważne żeby tę pamięć przywracać i walczyć z cichym propagowaniem antysemityzmu. Wydaje mi się, że książka Kąckiego taką uświadamiającą rolę świetnie spełnia… pod warunkiem, że się ją przeczyta.
Kącki płynnie przechodzi od przeszłości do teraźniejszości, łącznikiem między tematami jest sprawa pomnika Bóg Honor Ojczyzna (tak naprawdę Pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej). Zahaczamy o politykę… i tu zaczyna się, no przynajmniej dla mnie, horror.
Wstrząsająca prawda o lokalnej polityce
Odsłania się oto, przed czytelnikiem z Białegostoku, cała polityczna kloaka. Człowiek coś niby słyszał, niby wie, ale wytrzeszcza oczy. To tu leży problem, to tu kogoś ukłuło za mocno. Tu została odsłonięta największa tajemnica miasta. Po starej znajomości lub po linii rodzinnej. Powiązania pomiędzy biznesem disco polo, środowiskiem nacjonalistów, Jagiellonią i wreszcie władzami. Wszystko to suto podlane bigoterią i służalczością wobec Kościoła Katolickiego, który jest w pełni świadomy swojej siły. Czytelnik jasno zdaje sobie sprawę, że póty nic się nie zmieni w kwestii „niepamięci o Żydach” póki ten polityczny, ciasny układ będzie trwał…
Nie wierzcie, że „Białystok. Biała siła, czarna pamięć ” szkaluje dobre imię naszego miasta. To nieprawda. Kącki ani razu nie skalał się żadnym wartościowaniem, ocenianiem czy podjudzaniem. Autor zdaje relację, opowiada…Każdy z nas indywidualnie odbiera taki przekaz. Ci wszyscy, którzy podgrzewają atmosferę, albo reportażu nie czytali albo chcą Was do tej lektury zniechęcić.
Marcin Kącki odkrywa mechanizmy władzy, które działają na tej samej zasadzie w całej Polsce i władza będzie Was chciała od poznania tego mechanizmu powstrzymać 🙂
Długo ta książka czekała u mnie w kolejce. Szum medialny raczej jej nie pomagał. Ale skończyłem w dwa dni i uważam, że to jest coś. Świetną pracę wykonał autor, docierając do różnych ludzi i rozmawiając. Mnie najbardziej zaskoczyły w książce historie współczesne i te różne powiązania między różnymi światami. Warto przeczytać.
Niestety większość „recenzentów” od szumu nigdy tej książki nie przeczytała, a szkoda! Dzięki za podzielenie się opinią i pozdrawiam.