Skandal po białostocku
W związku z książką Marcina Kąckiego „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” przetoczył się nad miastem miłosierdzia istny huragan. Wymiatał i zdzierał maski, doprowadzał tych i owych do białej gorączki. Żeby nie być w tyle, Białystok Subiektywnie też popełnił odpowiednią recenzję 😉 Jakby tego było mało, kilka miesięcy po wydaniu książki na horyzoncie pojawiła się groźba wystawienia spektaklu opartego na tym perfidnym reportażu! Ach co to był za nerwowy czas! Protesty, marsze, interwencje, próby blokowania premiery – innymi słowy… Białystok na wszelkich możliwych, medialnych językach.
Jednakowoż jeszcze Polska nie zginęła. 16 kwietnia 2016 roku w atmosferze grozy i niepewności Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku pokazał sztukę Biała siła, czarna pamięć. Nikt nikogo nie pobił, nikt nie dostał zawału, pierwsze recenzje entuzjastyczne. Uffff…
Biała siła, czarna pamięć – adaptacyjny majstersztyk
Każdy kto czytał książkę Kąckiego zastanawiał się jak u licha można ją przenieść na scenę? Różnorodność wątków i przestrzeni (tu Żydzi z Łap a tu białostoccy kibole, tu Jedwabne a tam cud sokólski, tu disco polo w Jeżewie a tam Wyklęci w Hajnówce) oraz rozbieżność czasowa poszczególnych scen – od międzywojnia aż po rok 2015 – to istna adaptacyjna łamigłówka! Zarówno reżyser jak i twórca adaptacji zasługują, moim subiektywnym zdaniem, na najwyższe noty. Dobór scen oraz rozłożenie akcentów – idealne! Brak niektórych motywów z książki nie zmienia wymowy i nie umniejsza tych drażliwych tematów dla zbadania których Kącki do Białegostoku przyjechał. Sztuka daje do myślenia i jest przejrzysta nawet dla obywateli, co to się przebrzydłą lekturą nie skalali (i nie mają zamiaru!)
Koniec i bomba, kto nie był ten trąba?!
Przyznam szczerze, że na premierę Białej siły się nie załapałam. Jak to się u nas mawia – to nie piekarnia, jeszcze się zdąży. Niestety, niestety perturbacje związane z wymianą dyrektora Teatru Dramatycznego zmusiły mnie do głębszych przemyśleń. Obym się myliła…ale jeżeli jedyny słuszny i namaszczony kandydat zostanie w końcu szefem Węgierek…to spektakl może być zwyczajnie zdjęty i się nie zdąży. Szkoda by było bo to świetna rzecz!
Już na początku sztuki widz dostaje ostrą dawkę adrenaliny. Nie zdradzę oczywiście dlaczego ciśnienie idzie w górę ale… to wyśmienity strzał! Bliski kontakt widowni z aktorami nie pozostaje bez znaczenia.
Pierwsza scena – wręcz pyszna! Z przytupem i bez ogródek – pojechane po nas Białostoczanach i po naszych dumnych władzach. Nikt się nie zbuntuje gdyż wszyscy pękają ze śmiechu. Oczyszczająca szydera z białostockiego samozachwytu i dwu-religijnego uniesienia. Bo wszyscy jesteśmy pokropieni przez kościół katolicki i cerkiew prawosławną, nieprawdaż 😉
Cechy tego spektaklu to: kpina, przerysowania, groteskowa paplanina a co najważniejsze … dające do myślenia zestawienie postaw i poglądów. Gdyby jednak znaleźli się widzowie odporni na subtelny, podprogowy przesył to złamią ich Gombrowiczowskie, proste i uparte, tysiąckrotne powtórzenia, jak buch-bachem z „Transatlantyku”. To co najważniejsze dotrze do każdego!
Ogólnie rzecz biorąc „Biała siła, czarna pamięć” często wywołuje u widzów zdrowy rechot ale solą spektaklu jest tych kilka scen, kiedy ma się ochotę krzyczeć: „Ratunku! K…a mać ja nie chcę żeby u nas tak było!”.
W tym zachwycie poszukajmy może jakiejś dziury w całym…umiemy, umiemy pojechać bez pardonu! Tym razem jednak trudno będzie. W moim odczuciu sztuka ma tylko jedną (!) drobną dłużyznę – a jestem na to ogromnie wyczulona. Scenografia, mój kolejny konik. Przykro mi, nie czepię się tym razem – wręcz przeciwnie, gra świateł i cieni idealnie buduje emocje wokół scen.
Doskonała gra aktorska, nietypowe rozwiązania adaptacyjne i ogromna dawka autoironii . Już dawno Teatr Dramatyczny im. A. Węgierki nie zrobił tak dobrej sztuki. Nie zdejmować, grać, grać i grać!
Zdjęcie główne do wpisu pochodzi ze strony internetowej Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki w Białymstoku.
Zostaw komentarz