Czy ja zrozumiem TAKĄ sztukę?
Teatr Wierszalin rezydujący w Supraślu to absolutny fenomen. Jego wiodąca pozycja na lokalnej scenie artystycznej jest niezachwiana od wielu lat. Lista nagród jakie otrzymała trupa Piotra Tomaszuka imponuje! Na stronie internetowej wymieniono ich aż 40, w tym aż trzy Fringe First, nagrody z największego na świecie festiwalu teatralnego, który odbywa się w Edynburgu od 1947 roku. Wisienką na torcie jest entuzjastyczna recenzja, którą zamieścił New York Times w 2005 roku po wystąpieniu Wierszalina na legendarnej, awangardowej scenie teatru “La MaMa”.
Czasami myślę, że te spektakularne sukcesy trochę przerastają naszą lokalną społeczność. Skromni mieszkańcy Podlasia często obawiają się, że nie zrozumieją spektaklu, że nie “dorośli” do sztuki tak wysokich lotów…Dziś chciałabym wszystkich, także takich “nie-koneserów”, serdecznie zachęcić do obejrzenia sztuki “Wziołowstąpienie”.
Po pierwsze i najważniejsze “Wziołowstąpienie” to ubaw po pachy. Nie pamiętam kiedy się tak szczerze uśmiałam. Znacie to uczucie bólu brzucha ze śmiechu? Tak właśnie było z nami gdy wracaliśmy z Supraśla: wesoły autobus przeżywający sztukę i powtarzający co bardziej soczyste teksty.
Czytając recenzje tego spektaklu miałam wrażenie, wręcz pewność, że idę na jakieś mroczne i poważne opowieści o szeptuchach i magii. Nic bardziej błędnego! We “Wziołowstąpieniu” nie ma za dużo powagi a już na pewno żadnego zbędnego nadęcia. Po kilku minutach orientujemy się, że aktorzy robią sobie, że użyję kolokwializmu, jaja. Tylko z kogo? W pierwszej scenie na ten przykład, z lekarzy i wykładowców medycyny a dalej…z mieszkańców naszego regionu. Wszyscy widzowie wesoło rechoczą ale to co widzimy to sama prawda. Wykrzywiona, przerysowana ale prawda! Jakież to oczyszczające, pośmiać się z siebie.
Zastanawiam się na ile czytelna jest ta sztuka dla ludzi spoza Podlasia?
- Aktorzy sporo grają w lokalnej gwarze, czyli mieszaninie języka polskiego, białoruskiego, rosyjskiego, ukraińskiego i jidysz. Różnie to im wychodzi, szczerze mówiąc. W moim domu gwary się używa więc strasznie mnie kłuje w uszy niewłaściwe akcentowanie. Mogłabym trochę podszkolić aktorów 😉
- Główni bohaterowie to bardzo specyficzne typy. Kostusia, Werka, Józuka, Nastusię i Natalkę poznajemy jako sepleniące, wsiowe dzieciaki i towarzyszymy im aż do późnej starości. Oto, jako żywo widzimy postaci z ulic Białegostoku czy Hajnówki. Inteligent wyrosły na wsi, półinteligentny biznesmen ze złotym łańcuchem na szyi oraz charakterystyczne kobiece sylwetki z ondulacją i w “jasionce”. Wszyscy oni “gadajo po naszemu” a w ciężkich, niewyjaśnionych przypadkach medycznych szukają pomocy u babki vel szeptuchy. Mamy tu przegląd podlaskich zabobonów zilustrowany zabawnymi scenkami rodzajowymi.
- Doskonała gra aktorska to nie wszystko. Na scenie bardzo dużo się dzieje. Kilka skrzynek i koszyków, kilka prostych kostiumów, jeżdżący stół i czary mary – przenosimy się z lasu do miasta, z miasta na prywatkę, z prywatki do gabinetu. Mało tego, przeskakujemy dekady. Nie ma wątpliwości, że oto są lata 60-e a teraz 80-e. Muzyka dopełnia całości ale i tak nie wiem jak oni to robią!
Moje subiektywne uwagi muszę tu dodać. Można było w spektaklu uniknąć paru przekleństw, ludzie klną ale tu i ówdzie trochę tych ozdobników za dużo. Sztuka bardzo, bardzo nam się podobała jednak jest troszkę przydługa. Scena z laseczkami, gdy nasi bohaterowie są już w wieku przedśmiertnym jest zdecydowanie za długa.
“Nie Giermańcy, nie Rasjańcy a inteligencja miejscowa” to wiele mówiąca fraza ze spektaklu… Warto go zobaczyć bo jest o nas samych. Gdybym miała podsumować “Wziołowstąpienie” jednym zdaniem…: “chłopa z wioski wygonisz ale wioski z chłopa nigdy”. Teatr Wierszalin zaprasza. Jeżeli nigdy tam nie byliście to czas najwyższy to zmienić!
O teatrze ,,Wierszalin” słyszałam od dawna, ale jeszcze nie widziałam żadnej jego sztuki. Bardzo proszę Panią o kontakt.
Pani Heleno czas to nadrobić. Proszę pisać na adres ania@bialystoksubiektywnie.com